„Masters of Doom” to historia dwóch Johnów, którzy stworzyli growe imperium praktycznie z niczego, nie licząc wielkiego uporu i paru niecodziennych pomysłów. To ucieleśnienie słynnego amerykańskiego snu o pieniądzach i sławie. Johna Carmacka i Johna Romero połączyła wspólna pasja do tworzenia gier, i gdy zakładali id Software nie sądzili, że stworzą imperium i zmienią popkulturę.
Obydwaj prezentowali dwie zupełnie inne osobowości. Carmack – zamknięty w sobie egocentryk, genialny programista, który potrafił tygodniami siedzieć nad analizą jakiegoś problemu zupełnie oderwany od rzeczywistości. Miał skromne wymagania, najważniejsze było dla niego, żeby mógł programować. Romero z kolei był jego totalnym przeciwieństwem. Przypominał bardziej gwiazdę rocka niż programistę. Po skończeniu „Dooma 2” wszędzie było go pełno, nie stronił od wywiadów, fanów, autografów. Na imprezach branżowych chodził w firmowej, czarnej koszulce z logo Dooma z przodu i wielkimi białymi literami „Napisałem go” (Wrote It) z tyłu. Był dumny z tego co udało mu się osiągnąć. Ponadto był graczem, którego ulubionym zajęciem oprócz tworzenia gier było granie w nie.
Autor David Kushner opisuje historię powstania id Software. Począwszy od czasów Softdisku, w którym panowie się spotkali, po głośne rozstanie Romero z id, założenie Ion Storm i prace nad Daikataną. Opowieść kończy się w okolicach 2003 roku i pracami id nad Doom 3. I to bardzo boli, bo o dalszych losach firmy musimy sobie poczytać z innych źródeł. Sytuację próbował uratować Marcin Kosman, dodając posłowie od tłumacza, w którym nieco przybliżył dalsze losy dwóch Johnów.
Na Masters of Doom czekałem lat… żeby nie skłamać z 15. I w końcu za sprawą wydawnictwa OpenBeta na naszym rynku ukazała się ta pozycja, opisująca jedną z najbardziej niezwykłych historii w branży gier. Bardzo dobra książka dla tych, którzy interesują się grami i chcieliby poznać proces ich tworzenia od środka. Oczywiście nie ma sensu wspominać o takich oczywistościach, że jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów Dooma i innych tytułów, które wyszły spod skrzydeł id Software.
Książka ma jeden, acz wielki minus. Nie zawiera zdjęć, co moim zdaniem jest jakimś kosmicznym niedopatrzeniem. Szkoda, bo wiele by to dodało, a i odbiór byłby bardziej spójny.
Doom w tym roku skończy 28 lat (data premiery: 10 grudnia 1993), pomimo tego jest chyba ulubioną grą do portowania i uruchamiania na czymkolwiek się da: pralkach, lodówkach, aparatach foto, samochodach Tesla i innych. To także jedna z nielicznych gier, które są tak chętnie przenoszone na różne systemy jak Linux, Windows, a także od niedawna Switch – na którego trafiły wszystkie gry z serii.