OMG! Nowy retro boomer shooter w GamePass. Slayers X: Terminal Aftermath: Vengance of the Slayer to jest coś, co koniecznie musiałem sprawdzić. Wygląda jak gówno, a gra się w to jeszcze gorzej.
Wyobraźcie sobie Postala – takiego najgorszego z najgorszych, a później spróbujcie wyobrazić sobie jego jeszcze gorszą parodię. Żenujące onelinery, kloaczne żarty i całość wyglądająca jakby zaprogramowały ją niepoczytalne nastolatki po kilku piwach. To ostatnie nieco się zgadza, ponieważ gra po uruchomieniu wita nas przygłupawym intro, w którym jej twórca zdradza nam, że grę zaprojektował na kartkach zeszytu mając 16 lat. Zeszyt z notatkami zaginął na dobrych kilka lat, ale na szczęście się odnalazł, więc młody twórca mógł dokończyć swe epokowe dzieło.
To jedna z tych gier, która jeśliby zrobić na blogu zestawienie pod tytułem – WTF? – to zajęłaby jedno z zaszczytnych miejsc plasując się w pierwszej trójce.
Grając w Slayers X: Terminal Aftermath: Vengance of the Slayer (co to w ogóle za tytuł? :)) miałem wrażenie, że gram w jakąś parodię boomer shootera, albo uczestniczę w jakimś dziwnym eksperymencie. Ta gra jest tak zła, że nawet jakbym się poważnie zastanowił, to nie wiem, czy byłbym w stanie przypomnieć sobie gorszego FPSa. Tu wszystko jest absurdalne, niedopracowane, głupie i stanowi miszmasz surrealistycznych pomysłów, a co najgorsze jest całkiem grywalne. Do tego stopnia, że grę udało mi się skończyć. No, prawie. Przyznam się bez bicia, że ostatni boss mnie pokonał. Może nie jest jakoś przesadnie trudny, ale za to irytujący. Kopanie się z nim nie jest warte zachodu, tym bardziej, że cała gra jest mocno średnia, a gunplay – podstawowy element w FPS – rozczarowuje.
Największą bolączką gry jest zabugowane audio, które może po dłuższym czasie zacząć irytować. Jest bowiem pewien typ przeciwników, który strasznie drze ryja (aż mi się przypomniały beheaded bomber z Serios Sama ze swoim aaaaa), co w połączeniu z lubiącym się glitchować dźwiękiem potrafi doprowadzić do szału. Czasem może się zdarzyć, że po ubiciu takiej nacierającej i wrzeszczącej kupy tych wrogów, ci nadal będą drzeć papę.
Slayers X: Terminal Aftermath: Vengance of the Slayer nie jest grą idealną. Żartuję! Jest grą wręcz tragiczną. Chociaż sam bawiłem się w sumie nieźle, to nikomu o zdrowych zmysłach nie polecam grania w to coś. Ja zagrałem, więc wy już nie musicie. Mimo wszystko dziękuję PanieGamePassKról za możliwość zagrania czasem w tak bardzo niszowe produkcje, że gdyby nie trafiły do katalogu to pewnie nawet nikt by ich kijem nie tknął. Nie mam pewności, czy bez tego doświadczenia moje życie byłoby równie pełne. A tak przynajmniej mogę się pochwalić w swoim środowisku mówiąc – patrzcie, zagrałem w Slayers X: Terminal Aftermath: Vengance of the Slayer i nic mi nie jest. A przynajmniej nie stwierdzono u mnie żadnych większych odchyłów od normy.
PS. Gra się najlepiej sprawdza na krótkie posiedzenia, bo przy dłuższych staje się nieznośnie męcząca.