Już wiemy czym zakończyło się wielkie odliczanie. Okazało się także, że wystarczyło przestawić zegar w kompie by przekręcić licznik na stronie, który odliczał czas do startu wielkiej ściepy narodowej. Sprawa nie jest małej wagi bo chodzi o 93 tysie pln’ów, które są potrzebne by magazyn mógł pojawić się na rynku w wersji papierowej.
Chwila, moment. Ale czy przypadkiem nie to nam obiecywano od początku? Albo pamięć już nie ta, albo mi się coś przyśniło. Teraz za to okazuje się, że w pierwotnych planach było wydanie własnym sumptem SS jedynie w wersji elektronicznej.
Cała akcja przypomina bardziej żerowanie na znanej marce oraz sentymencie jaki niektórzy zachowali do SS. A jak się okazało jest takich osób sporo. Kiedy to piszę licznik na polakpotrafi.pl pokazuje 87963 zł, a projekt wsparło 1273 osób. Można śmiało założyć, że cel został osiągnięty i niedługo magazyn ukaże się drukiem – spekuluje się o dacie 3 września – więc już niedługo.
Z innego punktu widzenia – jeśli cała akcja ma być tylko zabiegiem sprawdzającym rynek, to wcale nie ma powodu do radości. Potencjalnych klientów jest zbyt mało by pismo w wersji papierowej mogło utrzymać się ze sprzedaży. Spójrzmy prawdzie w oczy. W latach ’90 było kilka dobrych magazynów, których nakłady szły w setki tysięcy egzemplarzy (w szczycie SS sprzedawał się w liczbie 120 tys. egz). Był to jednak świat bez Internetu, przez co nie było takiego, jak obecnie dostępu do informacji. Jedyną wiedzę o tym co się dzieje w branży dawały pisma.
Dzisiaj na rynku pozostało dwóch głównych graczy, którzy lepiej bądź gorzej sobie radzą. Do tego dochodzi parę magazynów, które właściwie można nazwać zinami, bo nie wychodzą regularnie i zawierają głównie publicystykę. Czy kolejny periodyk jest nam potrzeby na rynku kiedy prasa jest w odwrocie, a nakłady są liczone w dziesiątkach, nie setkach tysięcy egzemplarzy? Dobre pytanie. Czas pokaże. Widać jednakże, że ludzie chcą tego pisma i z drugiej strony się wcale nie dziwię bo spoglądając prawdzie w oczy nie bardzo jest co czytać. Ba. Rzekł bym nawet, że nie ma co czytać jeśli chodzi o prasę grową w Polsce, a wybór jest taki jak żaden i może niebawem właśnie to się zmieni.
Można jednak było całość kampanii trochę inaczej przeprowadzić stawiając od początku do końca na szczerość, bo niby cel szczytny, akcja zacna ale… Pozostaje właśnie to ale… i niesmak.