Poznań Game Arena 2022 to nasze drugie PGA – po raz pierwszy odwiedziliśmy imprezę w 2019 roku. W tym postanowiliśmy być na targach w piątek oraz niedzielę, czyli w te najmniej oblegane dni, by można było na spokojnie zapoznać się z prezentowanymi tytułami oraz porozmawiać ich twórcami. O samych grach opowiemy w osobnym wpisie, a tutaj skupimy się na tym jak wypadła cała impreza.
Sprzęt
Jeśli chodzi o sprzęt, w tym roku królowały komputery stacjonarne we wszystkich kolorach RGB. Swoją sekcję miała marka Actina, specjalizująca się w komputerach gamingowych. Swoją drogą ich komputery obsługiwały większość imprezy.
Kilka stoisk pokazywało akcesoria komputerowe – myszki, klawiatury, słuchawki oraz pady, z czego największy wybór miała chyba marka Genesis; oprócz niej był też Komputronik, czy Media Markt ale nic ciekawego nie prezentowali.
Było również stoisko z biurkami gamingowymi – z regulowaną wysokością, koszyczkiem na kubek czy systemem porządkowania kabli (oraz obowiązkowym podświetleniem). Fajnie, że można było je tu zobaczyć, bo tego typu sprzęty ciężko obejrzeć na żywo.
Znane marki
Na stoisku Xboxa można było się zapoznać z tytułami, które już trafiły do GamePassa (Deathloop) lub niedługo tam trafią: The Last Case of Benedict Fox, Lies of P czy Plague Tale: Reqiuem.
Spore i cieszące się popularnością stoisko miało Nintendo, gdzie udostępniono szereg gier na konsolę Switch, m.in. niedawno wydane Sports, czy różne odsłony Mariana.
W kąciku Ubisoftu królowały dwa tytuły: Far Cry 6 oraz Assasins Creed: Valhalla. Odbył się także przedpremierowy pokaz nadchodzącego Skull and Bones, w gustownie przygotowanym pomieszczeniu – jedyna nadchodząca gra AAA pokazywana na targach, niestety nie w grywalnej formie. W budce można było co najwyżej sobie prezentacje wideo obejrzeć. Z tego co widzieliśmy, nie cieszyła się zbyt dużym zainteresowaniem – nic dziwnego – ponoć były tam pokazywane dwa filmy po 20 minut. Strata czasu.
Stoisko Plaion (wcześniej Koch Media) oferowało możliwość ogrania System Shock Remake, Goat Simulator 3 (koza jeździ traktorem), FloodLand (obiecujący, postapokaliptyczny city builder), oraz intrygującego The Last Oricru (action RPG prosto z Czech).
Tradycyjnie nie mogło też zabraknąć symulatorów – na stoisku Eski można było pokierować tirem, czy polatać samolotem. Kolejki do symulatorów z interaktywnymi fotelami ustawiały się już w kilka minut po otwarciu targów.
Zdziwił nas brak stoisk największych polskich firm, czyli CDPR i Techlandu. To znaczy – owszem, były, ale nie na głównych halach, tylko osobno, w sekcji GIC, do której trzeba było się specjalnie wybrać, i do końca nie wiemy, jak można tam było wejść, bo to strefa przeznaczona na konferencje dla devów. Trochę brakowało przejrzystości w komunikacji w tym zakresie. Koniec końców nie odwiedziliśmy tej strefy.
Indyki we wszelkich smakach i rozmiarach
Jak zwykle strefa indycza to najciekawsza sekcja każdych targów, gdzie w jednej hali można zobaczyć gry we wszystkich kształtach i rozmiarach, od minimalistycznych, robionych przez jedną osobę, po duże, ambitne projekty. Wrażenia z ogrywania indorów wszelakich znajdziecie w osobnym wpisie, bo trochę się tego nazbierało (ograliśmy ponad 20 tytułów).
Największe stoisko przypadło Medieval Dynasty, które było też jednym z najciekawszych i najlepiej zaaranżowanych. Ekspozycja żyła swoim życiem. Niewiasty ucharakteryzowane na styl średniowieczny wydawały się być zajęte swoimi sprawami – pracowały przy krosnach. Stoisko zostało nawet uhonorowane nagrodą Best Indie Booth.
Drugim dużym stoiskiem było 11bit Studios, które promowało nadchodzące The Invincible – grę opartą na prozie Stanisława Lema (tu również nagroda – Best Indie Game).
Klabater w tym roku postanowił nauczyć nas destylowania własnych alkoholi za pomocą Moonshine Inc.; oprócz tego można było zapoznać się z Best Month Ever!, orbit.industries oraz The Amazing American Circus.
Fani renowacji i obrotu nieruchomościami również mieli swój kącik – House Flipper 2 przyciągał przechodniów wizją malowania ścian i układania płytek.
Na żądnych przygód śmiałków czekało Gatewalkers, action RPG o przechodzeniu przez portale do różnych barwnych światów i uszczuplaniu lokalnej fauny (i flory w sumie też). Drugą ciekawą produkcją RPG, tym razem w klimatach starożytnych był Achilles: Legends Untold, dobrze się zapowiadający i bardzo obiecujący souls-like action rpg (z możliwością dostosowania sobie poziomu trudności, za co propsy dla twórców).
Fani zombie i apokalipsy również nie powinno narzekać, bo mogli pograć w Infection Free Zone (gdzie jako miejsce rozgrywki możesz wybrać dowolny punkt na Ziemi) oraz Pandemic Train (gdzie Twoją bazą jest pociąg, a walutą – zwłoki).
W nieco bardziej radosnych klimatach był Boti – platformówka o robociku przemierzającym wnętrze komputera, będąca rozwinięciem pomysłu z zeszłorocznego Game Jamu, czy Alchemist: The Potion Monger, o warzeniu mikstur w towarzystwie pieseła.
To oczywiście nie wszystko – po szczegóły zapraszamy do dedykowanego wpisu.
Sklepiki różne
Jedna z hal „specjalizowała” się w sklepikach, w których można było znaleźć szeroki przekrój asortymentu. Do nabycia były koszulki z motywami z gier, podkładki na biurko dla lubiących anime, poduszki dla tychże, komiksy, kubki, breloczki, puzzle, ale też rękodzieło: biżuteria w stylu wikińskim, wyroby skórzane w stylu słowiańskim, obrazy w stylu mrocznym czy modele w stylu drewnianym.
Uwagi i zażalenia
Brakowało nam dwóch rodzajów stoisk – ze sprzętem oraz giermaszu. Na poprzedniej edycji, na której byliśmy, wystawiano sporo laptopów gamingowych, można było je obejrzeć i pogadać z kimś na ich temat. Teraz – nie było żadnych, promowano tylko komputery stacjonarne. Plus akcesoria, jak myszy, klawiatury i słuchawki. Nie było też żadnego giermaszu, co nas trochę zdziwiło.
Na koniec chcę jeszcze dodać, że bardzo duże stoisko miał też pewien energy drink, i to jest moim zdaniem złe. Takie napoje nie są zdrowe, a promowanie ich na imprezie, na której spora część odwiedzających to młodzi ludzie, jest rzeczą niepokojącą i niewskazaną. Szczególnie, że ostatnio zaczyna się głośno mówić o problemie nadużywania energy drinków przez młodzież.
Poza PGA
W ramach sobotniej przerwy od oglądania gier, poszliśmy oglądać Poznań. Zwiedziliśmy miejskie zoo (to małe), oraz wpadliśmy do chyba najsłynniejszej w giereczkowie poznańskiej knajpy – Kim Chi Ken, gdzie Kr4wi3c zaopatrzył się w zestaw udek w sosie sweet chilli (cytując: „były zajebiste”).
Zakwaterowanie, tak samo jak poprzednio, mieliśmy w hotelu Ibis Stare Miasto. Świetne śniadania i obiady, dobry dojazd na targi, parking dla naszego bieda-opla. Czego chcieć więcej?
Podsumowanie
Podsumowując, bawiliśmy się bardzo dobrze, (głównie w strefie indie, bo i tam było najwięcej ciekawych gier), ale czujemy pewien niedosyt – zabrakło kilku elementów, na które liczyliśmy. Jeśli okoliczności pozwolą, za rok chętnie wybierzemy się znowu.