Paskudnik warszawski powinien się raczej nazywać Warszawa według Złomnika. Złomnika możecie kojarzyć z jego kanału na YouTube, na którym opowiada o graciarskiej stronie motoryzacji, przy okazji pokazując różne zapuszczone rejony Warszawy.
O czym to jest?
Paskudnik warszawski to niemal kompleksowy, urbexowy przewodnik po najciekawszych warszawskich pierdolnikach. Autor zaprasza na długi spacer po najokropniejszych miejscach stolicy, okraszony fabularyzowanymi historiami pochodzącymi ze starych numerów „Życia Warszawy” i licznymi zdjęciami (pierwsze fotki z myślą o książce autor zrobił już ponoć w 2005 roku). Po drodze czytelnik pozna opuszczone fabryki, niedokończone patodeweloperskie osiedla, wiejskie chatki otoczone biurowcami, gnijące żelazo, tory kolejowe prowadzące donikąd, sterty śmieci i kilometry koślawej trylinki.
Nie jestem może jakimś wielkim fanem urbexu. Czasem lubię coś pozwiedzać i zobaczyć miejsca, które lada moment znikną, bo albo się zwyczajnie ze starości rozlecą, albo wjadą tam buldożery robić miejsce pod kolejne osiedle. Do tej pory brakowało mi takiego przewodnika po ciekawych i opuszczonych miejscach w Warszawie. Niestety nie wszystkie istotne obiekty zostały opisane przez autora. Nie wszystkim dzielnicom stolicy zostało poświęcone należycie dużo miejsca. Jednakże nie taki był zamysł autora, bo próba taka zapewne skończyłaby się klęską, książka rozrosłaby się co najmniej ze dwa razy, a i tak nie byłoby w niej wszystkiego. W Paskudniku za to dostajemy przekrój tych „najciekawszych” miejsc.
Podczas czytania brakowało mi jednej rzeczy. Autor wielokrotnie wspomina o tym, że jakiś budynek został wpisany do ewidencji bądź rejestru zabytków. Niestety nie wyjaśnia co się wiąże z jednym, a co z drugim. Krótkie objaśnienie na początku książki o co chodzi z rejestrami i ewidencjami na pewno by pomogło. A jak to się kończy, to wszyscy wiemy. Jak zwykle. Państwo wpisuje coś do rejestru zabytków, więc nie można tego wyburzyć, ale na remont nie wyłoży nawet 50 groszy. Czyli czekamy aż się zawali. (Ewentualnie aż się „samo spali” i jakiś deweloper przejmie teren).
Pozycja prawdopodobnie bardziej skierowana jest do mieszkańców stołecznego miasta, jako że to właśnie oni najbardziej na niej skorzystają – poznają historię zakamarków, które do tej pory omijali szerokim łukiem, jak i tych, o których istnieniu w ogóle nie mieli pojęcia. Zainteresowani mogą być również miłośnicy historii i miejskiej architektury (z kategorii tej bardziej użytkowej niż ładnej).
Z Warszawą jest jak z kotami. Ludzie chcą płacić krocie za te piękne, rasowe sztuki, podczas gdy najlepsze i najfajniejsze są dachowce ze schroniska. Uznałem, że warto podarować trochę miłości miejscom, których prawie nikt nie lubi, mało kto odwiedza, a jeśli już to zamyka wtedy oczy. To ja je wtedy otwieram i pokazuję, że ruiny mogą być ciekawe. Bierz te książkę i ruszaj eksplorować warszawską ohydę. – fragment opisu z okładki.
W mojej ocenie 7/10
Niestety nakład książki drukowanej został wyczerpany, pozostaje co najwyżej zaopatrzyć się w pdf, którego koszt to jakieś 15 zeta.
Książka do nabycia tutaj: https://sklep.zlomnik.pl