Sam nie wiem ile to już czasu straciłem w Wasteland 3. Niestety ciężko to dokładnie oszacować, bo aplikacje microsoftowe czasu nie liczą. Jednak jakieś pojęcie o grze już mam. Na recenzję, póki co jest stanowczo za wcześnie, ale w sam raz na pierwsze wrażenia.
Najprościej Wasteland 3 można opisać tak: to samo co w poprzedniej części, ale więcej i ładniej. Chyba każdy element został poprawiony. Zarówno warstwa audio jak i video, w dodatku jest lepiej zaprojektowana pod wieloma względami – system wyposażenia, dialogów, rozwoju postaci. Grafika dostała upgrade i już nie jest tak plastikowa, sztuczna i siermiężna. Widać zdecydowany skok jakościowy. Bodajże wszystkie napotykane po drodze ludki dostały voice acting. Microsoft jak nic sypnął hajsem. Niestety to nadal Unity i gra wygląda jak z poprzedniej epoki. W dodatku technicznie jest tak sobie. Długie czasy ładowania, liczne błędy i rozwiązania „by design”, których nie do końca rozumiem oraz słaba wydajność – gra na moim PC czasem podczas walk nie trzyma 60 klatek. No i mechanika – surowa, niczym nieociosany kawałek drewna. To wszystko sprawia, że momentami odechciewa się kopać z tym tytułem.
O czym to jest – czyli nieco fabuły
W W2 przyszło nam zwiedzać upalną, pustynną Arizonę. Tym razem zwiedzimy zimne i mroźne Colorado. Naszym zadaniem będzie dotarcie do pewnego gościa – niejakiego Patriarchy – uważającego się za szefa wszystkich szefów, aby wyżebrać od niego wsparcie w postaci zaopatrzenia dla strażników z Arizony. Niestety po drodze nasz konwój zostaje zaatakowany, a drużyna zdziesiątkowana.
Podobnie jak w części poprzedniej, będziemy przemierzać pustkowia z miasta do miasta. Tym razem jednak nie na piechotę, a wozem bojowym, do którego od samego początku dostajemy dostęp. System poruszania się też uległ zmianie. Koniec z jakże pasjonującym przesuwaniem wskaźnika po mapie. Z miejsca na miejsce będziemy jeździć autem, po w pełni wymodelowanym obszarze. Wyśmienicie! Podczas przemieszczania się, podobnie jak było w poprzedniej części, również tutaj trafimy na spotkania losowe, które będziemy mogli pominąć – oczywiście po wirtualnym rzucie kostką i pomyślnym zaliczeniu testu. Nieco urozmaica to rozgrywkę, w dodatku zawsze jakiś z nich pożytek, bo trochę sprzętu czy innego śmiecia wpadnie.
Co mnie irytuje – czyli nieco o błędach
Największą bolączką oprócz słabej momentami wydajności są nasi kompani radośnie skracający sobie drogę przez wszelkiego rodzaju ogniska czy inne pułapki stojące na drodze. Trzeba na tych baranów uważać, żeby sobie sami krzywdy nie zrobili. Kolejny błąd, na jaki wpadłem to problemy ze znikającymi apteczkami z menu szybkiego dostępu. Mam w drużynie medyka, który ma pod ręką apteczkę, a która po użyciu na członku drużyny potrafi zniknąć z szybkiego dostępu. Ot tak, po prostu. Było i ni ma.
Podczas starć potrafią się zadziać przeróżne cuda i dziwy. Banda patafianów, znaczy moi towarzysze, potrafią nie dostrzec wroga, pomimo tego, że znajduje się on w sąsiednim pomieszczeniu, a jeden z moich ułomków stoi centralnie w drzwiach prowadzących do tego pokoju. Ehh. No i jeszcze te problemy, że czasem we wroga nie można strzelić, bo się nie podświetla, podobnie jak ma to miejsce z innymi rzeczami jak miny czy beczki z olejem. No nie zniszczysz, nie zabijesz, nie ubijesz, bo się nie podświetla. No i co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Aaa, trzeba na granaty uważać, szczególnie na te mające tendencję do latania przez ściany – bo te ich nie zatrzymują. No bzdura straszna, która czasem się zdarza.
Co mi się podoba – czyli silne strony Wasteland 3
Pomimo tych wszystkich błędów i niedoskonałości, o czym pisałem wyżej, jest w tej grze coś, co powoduje, że zagryzam zęby i brnę w te zaspy dalej, odkrywając raz za razem nowe wioski i miasta. Walczę czasem z przeciwnościami wyskakującymi mi po drodze w postaci robotów, czy innych band, które koniecznie chcą sprawdzić siłę ognia mojego zespołu, albo możliwości bitewne wozu.
Ha! Właśnie. Auto nie służy tylko do przemieszczania się. Możemy je wykorzystać teraz w losowych starciach. Nie dość, że stanowi świetne wsparcie ogniowe, to jeszcze jak wybijanie pojedynczych ludków nam się znudzi – to zwyczajnie możemy ich rozjechać – oczywiście pod warunkiem, że osłony, za którymi się ludki schowały są marnej jakości (osłony z beczek, blachy, czy innych śmieci). W przeciwnym wypadku może być problem. Wóz jednak ma i słabe strony – łatwo go wykluczyć z walki. Pojazd można jednak rozbudowywać i ulepszać, co wpływa na jego zdolności bojowe, aczkolwiek nie tylko.
Przy starciach warto odnotować jedną z największych zmian, jakie dostało W3 względem poprzedniczki. Model walki. Nadal jest turowa, ale bardziej taktyczna. Zdecydowanie bliżej jej teraz mechaniką do takich tytułów jak Gears Tactics, X-com czy Mutant Year Zero. Dodatkowo stała się teraz zdecydowanie bardziej dynamiczna. Nareszcie koniec ze ślamazarnością potyczek z W2.
Duże zmiany zaszły także w drużynie, którą poprowadzimy. Na początku przygody wybieramy z dostępnych bądź tworzymy dwie postaci. Już w tym momencie warto się zastanowić nad stylem naszej gry, czy będzie agresywny i nastawiony na plucie ołowiem, czy skupiony na podstępie. Zaraz na początku dostajemy dostęp do najemników, którzy mogą uzupełnić nasz skład – co pozwoli na zróżnicowanie posiadanych umiejętności. Ich wybór jest o tyle istotny, że będzie miał wpływ na dalszą rozgrywkę. Ważne jest to, by odpowiednio zróżnicować posiadane przez naszych ludków skille i starać się je tak dobierać, by postaci nawzajem się uzupełniały.
Skład to kolejna spora zmiana względem dwójki. Tym razem łącznie możemy prowadzić grupę składającą się z 6 osób. Z czego podstawowy człon – w liczbie czterech, stanowić będą rangersi. Pozostałe dwa sloty są zarezerwowane dla postaci specjalnych, które spotkamy po drodze i które będziemy mogli dokooptować do naszej drużyny. Z nimi związana jest jeszcze jedna kwestia – jak dla mnie na plus. Otóż postaci specjalne w odróżnieniu od reszty posiadają własną historię, osobowość i cele. W dodatku jeśli nasze motywacje będą rozbieżne z ich, to mogą nam podziękować za współpracę i odłączyć się od drużyny.
W chwili obecnej jestem Wasteland 3 zafascynowany. Kiedy pierwszy raz obcowałem z tym tytułem, a miało to miejsce na ubiegłorocznym PGA, czułem, że będzie grubo. Wiedziałem, że mi się spodoba i okaże się kolejną grą, przy której spędzę pewnie coś koło stu godzin (w Wasteland 2 nabiłem 130h). Czy się pomyliłem? Okaże się jak zakończę swoją przygodę. Tymczasem wracam na lodowe pustkowia Colorado.