PlayTest

Turbo Overkill to dobry aczkolwiek zbyt zręcznościowy FPS – playtest

Ależ obrodziło w tym roku retro boomer shooterami. Ledwie jednego skończyłem, a tu już kolejny wyskoczył z przytłaczająco pozytywnymi opiniami. Czemu jednak Turbo Overkill nie do końca mnie do siebie przekonał?

Na samym początku wypadałoby napisać kilka słów o tym, czym jest ten cały Turbo Overkill. Otóż jest to kolejny retro boomer shooter inspirowany zarówno klasycznymi tytułami, jak i współczesnymi. Coś, co mogłoby powstać po wymieszaniu ze sobą Prodeusa, GhostRunnera i Doom Ethernal. Te dwa ostatnie najwyraźniej mocno zainspirowały twórców z Trigger Happy Interactive, bo postanowili wpierdzielić do swojej gry całe multum elementów zręcznościowych. Pół biedy jakby zostały przynajmniej poprawnie zaimplementowane, a z tym niestety bywa bardzo różnie.

Gra jest świetna. Serio. Zabawa jest przednia. Praktycznie co krok dostajemy nowe zabawki do radosnego rozczłonkowywania przeciwników. Co w połączeniu ze znajdowanymi gadżetami i wszczepami stanowi generator frajdy. Jest szybko, dynamicznie i brutalnie. Nasz ludek w dodatku dysponuje rozkładaną piłą mechaniczną chowaną w nodze, której może używać podczas ślizgania się, co nie tylko jest widowiskowe, ale też diablo skuteczne.

Szczerze powiem, że bawiłem się tutaj zdecydowanie lepiej niż w nieco podobnym tytule – Prodeus, przy którym Turbo Overkill wygląda trochę jak jego starszy brat. Widać tu zdecydowanie większe napracowanie, lepszy pomysł na rozgrywkę oraz lepszą realizację. I wszystko byłoby ok, gdyby nie te pieprzone momenty zręcznościowe.

Nie dość, że bywają frustrujące (jakbym chciał sobie poskakać po platformach, to bym sobie w Mario pograł), to miło by było, gdyby były dopracowane. Pamiętacie ściany z Ghostrunnera, po których biegaliśmy i przeskakiwaliśmy z jednej na drugą? Tutaj też są. Szkoda tylko, że nasz ludek nie zawsze się do nich przykleja. Kto to tak zaprojektował? Żeby kluczowa mechanika działała jak loteria? Ileż to mi krwi napsuło to wiem tylko ja i moja dziewczyna, która musiała słuchać siarczystych przekleństw co i raz wykrzykiwanych w kierunku monitora. Ehh, a mogło być tak miło i przyjemnie.*

Tym bardziej mi przykro, że nie do końca pykło, bo mamy tu wszystko to, co uwielbiam w tego typu grach. Przede wszystkim neonowy cyberpunk, wszczepy, świetne i śmiercionośne spluwy z alternatywnymi trybami strzelania, nawiązania do klasyki sci-fi (filmów i gier) oraz świetne new retro wavy – czy jak tam się nazywają te syntetyczne retro futurystyczne brzmienia – napierniczjące w tle. Miodzio.

Turbo Overkill jest wyśmienitym tytułem. Jedyne co musimy zrobić to „tylko” przeboleć jego niedoskonałości, oraz platformowe momenty. Mnie się nie udało. W którymś momencie skakanie po kolejnych platformach mnie przerosło i powiedziałem pas. Trochę szkoda, bo ten tytuł całą swoją zajebistością przebija moich tegorocznych retro shooterowych faworytów – zarówno Hrot jak i Trepang2.

Grę można kupić na Steam oraz Gog. Na tym pierwszym dostępne jest także demko.

https://store.steampowered.com/app/1328350/Turbo_Overkill/

https://www.gog.com/pl/game/turbo_overkill

*Na dzień pisania tego wpisu były jakieś problemy z tym przyklejaniem do ścian. Jednakże w międzyczasie wyszedł patch, który te problemy zniwelował. Jest lepiej, na tyle, że jeden z takich upierdliwych momentów udało mi się pokonać – tylko po to, żeby za chwilę utknąć w kolejnym…

Kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych.

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button