Liczyłam na fajną komedię, a wyszło tak sobie. Trochę zmarnowany potencjał. Ogólna koncepcja była dobra, ale wykonanie pozostawia sporo do życzenia. Na początku trudno się połapać co do czego, dodatkowo duże przeskoki między odcinkami, sporo niewyjaśnionych wątków (Maggie – żona generała i jej pobyt w więzieniu). Największą siłą tego serialu jest chyba doktor Mallory, bo wszystkie najfajniejsze sceny są właśnie z jego udziałem.
Pierwsza połowa serialu jest rozczarowująca. Druga nieco lepsza, może dlatego, że już z grubsza wiemy o co biega i kto jest kim. Niestety niektóre żarty są bez sensu przeciągnięte, albo powtarzane do znudzenia, jak gdyby twórcy chcieli się upewnić, czy aby na pewno widz załapie kontekst. Przekleństwa też jakoś mi tu nie leżą, po prostu nie pasują i nic nie wnoszą. Mimo wszystko jest jednak w tym serialu coś, co sprawia, że ma się chęć ciągnąć tę farsę dalej. Być może to zasługa zgranego duetu głównych bohaterów – Steve Carrell jako głównodowodzący Siłami Kosmicznymi i John Malkovich jako doktor Mallory. Ci dwaj mają ze sobą na pieńku praktycznie od początku, a każda wymiana zdań pomiędzy nimi kończy się wielką awanturą. Ewentualnie fochem z przytupem i półobrotem.
Mimo wszystko chętnie zobaczyłabym drugi sezon, bo to takie lekkie kino w sam raz do obiadu po pracy.
https://www.youtube.com/watch?v=7HvrjW2Pof4