Recenzje

Powrót po latach do Detroit – RoboCop: Rogue City – recenzja

W Detroit, w którym rządzi przestępczość i korupcja pojawił się nowy stróż prawa. Pół człowiek – pół maszyna – RoboCop. Ikona kina lat 80, która powraca, tym razem w grze RoboCop: Rogue City. Dzięki niej ponownie wrócimy do mrocznego uniwersum, gdzie prawo i sprawiedliwość stawiają czoła bezwzględnej rzeczywistości.

Takie filmy jak RoboCop (1987) oraz RoboCop 2 (1990) pamięta się bardzo długo (o reszcie zapomnijmy) za sprawą przesadnej momentami brutalności (jak na dzisiejsze standardy), a także wyśmienitej realizacji. Te filmy mimo upływu lat bardzo się nie zestarzały i nadal ogląda się je nadzwyczaj dobrze. Nawet efekty specjalne trzymają poziom i nie straszą swoją nieporadnością. No może za wyjątkiem pokracznych animacji poklatkowych ED 209, czy Robo-Copa 2. Jeśli jednak przymkniemy na nie oko, to jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.

Pamiętacie jeszcze Terminator: Resistance od Teyon? Może nie była to superhiperprodukcja, ale braku filmowości to jej akurat nie można było odmówić. Jednym się podobała (na przykład mi) innym niekoniecznie. Zrobiła jednak to, co udaje się nielicznym produkcją opartym na znanych, filmowych markach. Idealnie adaptowała – w tym przypadku uniwersum Terminatora – do interaktywnej gry komputerowej. Podobnie jest tutaj, a nawet lepiej.

Odnoszę wrażenie, że RoboCop: Rogue City został stworzony przez fanów filmów i stanowi laurkę dla dwóch pierwszych kinowych odsłon. Mamy tu bowiem raczej wszystkie kultowe sceny. Wyjeżdżanie radiowozem z policyjnego garażu – z obowiązkowym otarciem wozem o podjazd. Dialogi nawiązujące do filmu, albo żywcem z niego wyrwane. Oddany specyficzny humor Blaszanego Drwala oraz cała masa innych smaczków. Do tego dochodzą kluczowe postaci, inne cyber-roboty, a także nieudane eksperymenty, które przewijały się w filmach. Ta gra to rozwinięcie uniwersum znanego z filmów i wyniesienie go na totalnie nowy poziom.

Przy okazji lojalnie ostrzegam, ale nie jestem w stanie być, chociaż odrobinę obiektywny w stosunku do tej produkcji. Chociaż czasem przeszkadzały mi techniczne niedoskonałości – graficzne glitche, znaczne spadki wydajności, to i tak bawiłem się świetnie kosząc kolejnych gangusów z Auto-9 i radośnie rozłupując im dyńki.

Jak można by oczekiwać podstawowym rekwizytem do wymierzania sprawiedliwości będzie Auto-9. Jednakże gra daje także inne możliwości. Początkowo się krzywiłem na pomysł podnoszenia innych broni, ale z biegiem czasu się do niego przekonałem. Dzięki temu nie jesteśmy skazani na używanie Auto-9 przez całą grę, a mając dostęp do innych zabawek, które możemy podnosić po martwych przeciwnikach, momentami możemy sobie grę nieco ułatwić. Ale spokojnie, tylko trochę. I nie zawsze. Co prawda w przypadku zdobycznej broni jesteśmy ograniczeni zapasami amunicji (amunicja do Auto-9 jest nielimitowana) – jednakże stanowi to całkiem miły przerywnik. Chociaż ja i tak przez większość gry korzystałem oczywiście z Auto-9.

Jeśli miałbym się czegoś czepiać to przyczepiłbym się trzech rzeczy. Nieco kuleje oprawa graficzna – na dodatek nie usprawiedliwia dropów, jakich sporadycznie doświadczyłem. Niektóre misje poboczne to bzdura – co prawda wpasowują się one w koncepcje, jednakże nie zmienia to faktu, że są idiotyczne – jak chociażby szukanie ręcznika dla gliniarza co poszedł pod prysznic i o nim zapomniał. Albo latanie po kablach i szukanie puszki z bezpiecznikami, czy mój ulubiony polegający na sprawdzeniu podatności serwerów na włamania poprzez ich zeskanowanie.

W RoboCop: Rogue City powraca także znany z Terminator: Resistance system ulepszania broni. Spacerując po mapach czasem napotykamy na skradzione skrzynie OCP, skrywające chipy, które służą do ulepszania Auto-9. Działa to na tej zasadzie, że w panelu modyfikacji mamy płytkę drukowaną, na której te chipy musimy odpowiednio ułożyć. Bawimy się więc w układanie puzzli, aby dodać kilka procent do celności, stabilności czy siły ognia. Bzdura straszna, która słabo się przekłada na moc broni – a co za tym idzie – średnio się czuje żeby ta cała procedura miała jakiś wpływ na jej możliwości. Sytuacja całe szczęście się zmienia kiedy znajdziemy „mocniejsze” płytki drukowane dające więcej bonusów. Wtedy będzie nawet możliwe szycie bez przerwy ogniem ciągłym z Auto-9.

Co do muzyki i ogólnego udźwiękowienia. Tutaj – bez zaskoczenia, przez całą grę przewijają się motywy znane z filmów. Podobnie rzecz się ma z pozostałym udźwiękowieniem. Wisienką na torcie są oczywiście odgłosy wystrzałów z Auto-9. Niestety momentami zauważyłem, że nie wszystko zagrało i w niektórych momentach brakuje dźwięków – czy to po upadku z wysokości, czy przy otwieraniu drzwi. Czasem też Robo zabawi się w brzuchomówce wypowiadając jakieś kwestie z kamienną miną. Są to wszystko może i pierdoły, niemające wpływu na rozgrywkę, ale psują nieco ogólny odbiór gry, wybijając z immersji.

Mimo napotkanych niedoskonałości bawiłem się świetnie wykonując misje główne, czy też włócząc się po zaułkach i wystawiając kolejne mandaty za złe parkowanie, zakłócanie porządku, czy malowanie graffiti – wykonaując cele misji pobocznych.

RoboCop: Rogue City to nie tylko świetna gra, ale również sentymentalna podróż do korzeni kultowego uniwersum znanego z filmów. Twórcy postanowili oddać hołd pierwowzorowi, przenosząc kultowe sceny, dialogi i postaci prosto z kinowych produkcji, co sprawia, że gra jest niesamowicie „filmowa”. Od chwili, gdy wchodzimy do tego dystopijnego świata, czujemy się jak uczestnicy klasycznego filmowego doświadczenia. I chociaż gra nie wystrzegła się pewnych mankamentów – od oprawy graficznej przez techniczne niedoskonałości to nie zakłócają one ogólnego odbioru gry i nie zatracają unikalnego, filmowego uroku tej produkcji. RoboCop: Rogue City to gra głównie dla fanów klasycznej sagi, którzy z wypiekami na twarzy chłonąć będą klasyczne sceny znane z filmów. Obawiam się, że jednak dla wszystkich innych ta podróż przez interaktywne Detroit będzie stanowić co najwyżej ciekawostkę. Jak dalej potoczą się losy RoboGliny? Przekonamy się w najbliższej przyszłości. Aczkolwiek ja nie obraziłbym się jakbyśmy dostali jakieś dodatek, albo nawet dwa.

Aha. Zapomnijcie o szybkiej rozgrywce. Robo to czołg i tak też nim się steruje. Przemieszczanie się nim to czasem niezła mordęga – szczególnie kiedy musimy przejść z jednego końca mapa na drugi. Niestety taka podróż trochę potrwa. Zapomnijcie też o kucaniu i unikach. W zamian za to dostajemy potężną siłę ognia oraz wytrzymałość, które to wraz z biegiem rozgrywki możemy rozwijać tworząc z naszego cyborga morderczą maszynę nie do zatrzymania, dla której nawet ED 209 nie będzie stanowił większego problemu.

Przejście gry zajęło mi ok. 23 godzin, aczkolwiek grę można skończyć szybciej.

Grę do testów otrzymaliśmy od wydawcy – dziękujemy!

Tytuł ogrywalismy na PC.

A tu jest link, tu sobie można kliknąć i gierkę kupić:

https://store.steampowered.com/app/1681430/RoboCop_Rogue_City/

 

Kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych.

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button