Tym, co przyciągnęło mnie do Liberated był niebanalny pomysł na grę i przedstawienie jej w formie komiksu. Czarno biała oprawa, a także cyberpunkowy, dystopijny świat, w którym rozgrywa się opowieść o walce z systemem, wszechobecną inwigilacją i grupie buntowników, którzy za wszelką cenę chcą pokazać ludziom, że ten świat jest tylko iluzją. Wszystko to zapowiadało niebanalny i intrygujący tytuł, po który z chęcią sięgnąłem.
Oczywiście jak zwykle po fakcie i dużo po premierze, która miała miejsce prawie rok temu – 30 lipca 2020. Chociaż z drugiej strony obsuwa dobrze zrobiła, bo w międzyczasie gra rozrosła się z czterech podstawowych do sześciu rozdziałów (dwa dostępne w formie DLC). Można więc sprawdzić tę historię od początku do końca. Ale jeśli już to najlepiej z padem – rozgrywka jest wtedy prosta, łatwa i przyjemna, w przeciwieństwie do kopania się z myszą i klawiaturą.
Cyberpunkowa dystopia
Akcja Liberated rozgrywa się w dystopijnym, cyberpunkowym świecie wypełnionym po brzegi klimatem noir. W którym obywatele pod pełną kontrolą rządu starają się wpasować w wizję wzorowych mieszkańców. Ten, który zaczyna odstawać od wzorca staję się jednostką wysokiego ryzyka, mogącą się zbuntować. Tacy obywatele, ze względów bezpieczeństwa poddawani są początkowo bliższej obserwacji, a jeśli nie poprawią swoich zachowań są eliminowani. Taki stan rzeczy nie wszystkim się podoba – jak na przykład tytułowym Liberated – organizacji, która stara się walczyć o przywrócenie swobody obywatelskiej.
Gra jest fajnie pomyślana. Jej niewątpliwymi atutami są design oraz czarno biała oprawa utrzymana w formie komiksu. Dopełnienie ciężkiego klimatu stanowi wyśmienita oprawa audio, a w szczególności bardzo dobra ścieżka dźwiękowa.
Niestety gra jest strasznie prosta i krótka. Cztery podstawowe rozdziały pozwalają na trzy do czterech godzin zabawy. Sytuację nieco ratują dwa dodatkowe chaptery dostępne w formie DLC, które przedłużają zabawę o kolejną godzinę, półtorej. Z tym że te DLC skupiają się zdecydowanie bardziej na opowiadaniu historii, niż na rozgrywce, której jest bardzo malutko.
Fabuła jest przewidywalna, schematyczna i liniowa. Gracz podczas rozgrywki nie ma żadnego wpływu na wydarzenia. Rozgrywka głównie sprowadza się do biegnięcia w prawo, strzelania co jakiś czas oraz z rzadka rozwiązania jakiejś prostej łamigłówki w postaci znalezienia kodu do drzwi, czy połączenia obwodów. Liberated jest stosunkowo proste, łatwe i przyjemne. Ma trudniejsze momenty, aczkolwiek nie są jakieś specjalnie trudne. Przez większą część czasu to samograj, gdzie przebiegamy ludzikiem przez puste pomieszczenia. To wszystko jest powtarzalne, a przez całą grę będziemy wykorzystywali te same mechaniki. Mam wrażenie, że autorzy za bardzo skupili się na oprawie olewając zupełnie inne kwestie. Chociaż może to kwestia umiejętności, których w tym przypadku zabrakło żeby podciągnąć nieco gamplay oraz kwestię fabularną, bo opowiadać historię to ta gra średnio potrafi.
Fabułę obserwujemy z dwóch perspektyw. Grupy Liberated, która walczy z władzą, oraz policji, która stara się zwalczyć wywrotowe bojówki. Niestety miszmasz, który dostajemy, w dodatku nie wywarzony, stawiaja jedną z grup na pozycji uprzywilejowanej. Opowieść nieco ratują dwa epizody bonusowe, które rzucają nieco więcej światła na opowiadaną historię.
Niestety przez wszystkie niedociągnięcia Liberated staje się wydmuszką, która nie jest w stanie uciągnąć świetnego pomysłu. Autorom ewidentnie czegoś tutaj zabrakło. Może wyczucia, pomysłu w którą stronę powinien pójść ten projekt, czy może po prostu umiejętności, które pozwoliłyby zrobić coś niebanalnego. No i ta moim zdaniem sporo przesadzona cena – 71.99 PLN. Aczkolwiek na promocji to nie ma co się zastanawiać, tylko brać.