Publicystyka

Nena (mini-opowiadanie ze świata Warhammera)

Przedstawiam Wam mini-opowiadanie ze świata gry „Warhammer: Online”, które napisałam jako podanie do gildii. Sytuacja jednak się zmieniła i ostatecznie nie ujrzało ono światła dziennego. Aż do teraz…

Leśnym traktem podążał elf. Bliższe oględziny mogły doprowadzić obserwatora do wniosku, że jest on rodzaju żeńskiego. Obok maszerował potężny lew bojowy. Łypał podejrzliwie na przydrożne zarośla, gotów w każdej chwili stawić czoła zagrożeniom, gdyby się jakieś pojawiły. Najbardziej lubił te zagrożenia, które można zjeść.
Ów dziwny duet dotarł w końcu na skraj polany. W oddali zaczynały rysować się zabudowania – do miasta już niedaleko. Elfka usadowiła się wygodnie pod drzewem, z ulgą zrzucając z pleców pokaźny topór i torbę podróżną. Lew przystanął, rozejrzał się, wciągnął powietrze i uznawszy, że pani robi postój, oddalił się w las.

-Nie odchodź daleko, Sarathi! – krzyknęła za nim elfka. – Niedługo ruszamy dalej! – Po chwili przypomniała sobie coś i dodała: – I nie jestem głodna!

Usiadła wygodniej, ułożyła topór w zasięgu ręki. Z torby, spomiędzy małych buteleczek, pęków ziół, suszonych grzybów, nasion, zapasowych fragmentów zbroi, ciastek, magicznych zwojów, odznak, trofeów i innych niezbędnych rzeczy, wydobyła czysty zwój i przybory do pisania.
Witajcie. Wiem, że aktualnie poszukujecie osób o innych zdolnościach niż moje, ale postanowiłam napisać w nadziei, że i dla mnie znajdzie się miejsce. Zwą mnie Nenadrin. Wraz z mym kocim towarzyszem stoczyłam wiele bitew …

Z zarośli wynurzył się Sarathi. Dumnym krokiem zmierzał ku swej pani, trzymając w zębach coś małego i zielonego.

– No nie, znowu… – jęknęła dziewczyna. – Czemu nie możesz choć raz upolować czegoś innego? Trzeba urozmaicać dietę.
Zdobycz próbowała mamrotać. Nenadrin dała znak kotu i ten mocniej ścisnął trzymanego w zębach goblińskiego szamana, przerywając mu w pół słowa.

– Mam tylko nadzieję, że nie było ich tam więcej. – Spojrzała pytająco na towarzysza.
Jak powszechnie wiadomo, elfki potrafią bezbłędnie rozpoznać wyraz twarzy kota. Z obecnego wyrazu Sarathiego wyczytała tyle, że owszem, było ich więcej, szli rzędem wąską leśną ścieżką, a on chwycił to co wlokło się na końcu po czym bohatersko uciekł. Czyli jak zawsze. Oznaczało to, że reszta wkrótce zacznie szukać zaginionego towarzysza.

– No dobra, zjedz go, tylko szybko, i ruszamy dalej. – Spojrzała na leżący w trawie zwój. Później dokończę, pomyślała.
Spakowała swoje rzeczy przy wtórze mlaskania i chrupania (kto by pomyślał, że gobliny mają tak chrupiące kości?), przytroczyła do pleców topór i podążyła traktem w stronę miasta. Po chwili dołączył do niej kot, oblizując się i mrucząc z zadowolenia.

Alexandretta, 2010

Alexandretta

Kobieta gracz. Po godzinach pracy, z zapałem i piekielnymi ognikami w oczach biega po lochach i tłucze bogu ducha winne zombie czy inne szkielety. Miłośniczka wszelkiej maści cRPG. Notoryczne problemy z wyborem klasy i rasy, bo wszystko fajne... W chwilach zwątpienia zatraca się przy dźwiękach mieczy, roztrzaskiwanych tarcz i okrzyków bojowych, słuchając wiking metalu z zimnej, niegościnnej, odległej Skandynawii. Czasem zdarzy jej się pograć w jakąś strategię bądź nawet w FPP, ale tylko na easy, żeby nie psuć sobie niepotrzebnie nerwów.

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button