Recenzje

Fort Solis – w kosmosie nikt…- recenzja

Fort Solis, zamiast być kolejnym Dead Space, okazał się być narracyjną grą typu opuszczona placówka wzywająca pomocy i samotny bohater, który idzie zbadać sprawę. Tylko w tym przypadku historia rozgrywa się na Marsie, a placówką wysyłającą w eter sygnał SOS okazuje się być tytułowy Fort Solis.

Nasz bohater, Jack Leary, jak tylko dostaje znak-sygnał, że z sąsiednią placówką badawczo-wydobywczą jest coś nie tak, rzuca wszystko, zostawia swoją partnerkę Jessicę, wsiada do LTV i leci ratować świat. Od tej chwili kontakt pomiędzy tą dwójką odbywa się drogą radiową, co prowadzi do różnych, w sumie śmiesznych dialogów. Nie szczędzą sobie bowiem wzajemnego dogryzania.

Kiedy Jack dociera na miejsce, odkrywa, że placówka jest opuszczona, a wszyscy gdzieś przepadli – może wyszli się przejść w burzę pisakową i ich wywiało? Postanawia się rozejrzeć – wbrew woli swojej partnerki, która jest zdania, że lepiej to zostawić, zgłosić do centrali i niech oni się z tym dalej bujają. Jack jednak pozostaje nieugięty, a od tego momentu to my przejmujemy stery i zaczynamy badać sprawę.

Fort Solis to przygodówka, a właściwie mroczny thriller, troszkę niesłusznie moim zdaniem klasyfikowany jako symulator chodzenia – wszak dużo tu dreptania na piechotę, i to dość powolnego, co z czasem może zacząć irytować, bo tempo rozgrywki jest niespieszne. Jednym to podpasuje, innym niekoniecznie. Generalnie nie miałem z tym problemu. Snułem się od jednych drzwi do drugich w poszukiwaniu kolejnych audiologów, wideologów i kart dostępu. Przeglądałem szafki i grzebałem w komputerach w poszukiwaniu odpowiedzi na jedno zasadnicze pytanie – co tu się do cholery stało i gdzie się wszyscy podziali.

No to jedziemy zwiedzać

Niespieszne tempo rozgrywki bardzo dobrze wpływa na immersję i sprawa, że przez tą opowieść płynie się swobodnie, eksplorując zakamarki Fortu Solis. Nie mam pewności, czy dodanie biegania, bądź wprowadzenie szybszego tempa poruszania się naszego ludka nie spowodowałoby przypadkiem, że przez część lokacji gracze by przebiegali, nie zauważając istotnych dla fabuły znajdziek.

Sama eksploracja jest w sumie intuicyjna. Mamy co prawda dostęp do multitoola zamontowanego na nadgarstku, który zapewnia szybki dostęp do mapy, ale w sumie to mało z niej korzystałem. Komunikaty, gdzie musimy się udać są jasne – a jak się zapomniało, to cel można w każdej chwili sprawdzić w multitoolu. Jednakże budowa bazy i rozlokowanie pomieszczeń jest na tyle logiczne, że nie ma konieczności nadużywania korzystania z niej. Mógłbym się tu w sumie jedynie przyczepić do tego, że banery znajdujące się nad śluzami prowadzącymi do poszczególnych modułów nie zostały przetłumaczone, co może powodować pewien dysonans – czytamy po polsku, że mamy się udać do szklarni, a nad śluzą widnieje oczojebny napis – green house. Czepiam się, wiem.

W pracy, czy nie, piwa trzeba się napić

Pomiędzy snuciem się, a eksploracją bazy czasem trafią się jakieś zagadki środowiskowe, ale poziom ich skomplikowania nie jest jakoś specjalnie przesadzony. No może oprócz jednej, w której musimy coś zrobić z serwerami. Jak już rozkminiłem co i jak należy zrobić to się nieźle uśmiałem, bo zagadka okazała się w sumie banalna, a mi zeszło przy niej zdecydowanie za dużo czasu.

Pomimo tego, że Fort Solis mnie porwał na tyle, że grę ukończyłem w ciągu jednego dnia, to nie wszystko mi się w nim podobało. Było kilka elementów, z którymi się średnio polubiłem. Pierwszym i takim w sumie najważniejszym był sposób poruszania się Jacka. Postać rusza się strasznie topornie i dłuższą chwilę zajmuje przyzwyczajenie się do tego. Podejrzewam, że jest to spowodowane tym, że zespół odpowiedzialny za produkcję chciał oddać masę postaci. Ok, ja to kupuję, tylko sprawia wrażenie jakbyśmy prowadzili słonia na smyczy co średnio mi się podobało. Sprawa za to nieco inaczej ma się z Jessicą, którą pokierujemy w dalszej części gry – w jej przypadku sterowanie jest już zdecydowanie bardziej responsywne.

Nawet ładny ten Mars

Technicznie rzecz biorąc jest różnie. Na RTX 2070s w 2k gra na dzień dobry działa w 15-20 klatkach. Po włączeniu DLSS jest już nieco lepiej i nawet da się płynnie grać – aczkolwiek dalej nie jest stabilnie. W zależności od miejsca, w którym się znajdujemy uzyskamy coś między 40 a 60 fps. Wyjątkiem są momenty, w których program doczytuje dane – co objawia się momentalnie dramatycznym spadkiem płynności. Gra pozbawiona jest ekranów ładowania, więc kolejne elementy ładowane są w locie, co powoduje srogie dropy. Zalecam więc nie iść w moje ślady i instalować Fort Solis na szybkim dysku SSD, by uniknąć podobnych problemów.

Do innych rzeczy, które mi się jeszcze nie podobały, dodałbym elementy zręcznościowe, w których jesteśmy zmuszani do wciskania klawiszy w odpowiedniej kolejności. Odkąd pamiętam, to zawsze byłem przeciwny elementom QTE i nie inaczej jest i w tym przypadku. Strasznie to wybija z rytmu i irytuje kiedy nagle dostajemy informację, że właśnie w tym momencie powinniśmy coś wcisnąć by ludek mógł zrobić coś tam. Ja wiem, interaktywna filmowość tego typu momentów rządzi się swoimi prawami, ale mnie to nie przekonuje.

Kolejną sprawą in minus wartą odnotowania jest sam początek gry, w którym nasz ludek stara się odpowiedzieć na otrzymany sygnał SOS. Robi to w tak zupełnie nieprzekonujący sposób, bez choćby próby udawania, że czeka na komunikat zwrotny, aż zęby bolą, a cała dotąd budowana immersja idzie na spacer.

Na zakończenie pozostałoby jeszcze napisać kilka słów o muzyce. Ta występuje, momentami. Stanowi tło naszej przygody, jest gdzieś tam cały czas obecna. Nie wybija się na pierwszy plan i przygrywa sobie w tle. Generalnie przez większą część gry towarzyszą nam ambienty, które świetnie budują klimat i wyśmienicie spełniają swoje zadanie. Tyle. Za to warstwa audio – rewelacja. Tak właśnie powinna brzmieć opuszczona baza gdzieś na Marsie. Co prawda można by się w tym miejscu przyczepić do wszystkich dźwięków, które nam towarzyszą podczas wędrówki po powierzchni planety – a szczególnie huczącej burzy piaskowej, no ale hej, to tylko gra, której do epickości Odysei Kosmicznej niestety daleko.

Pomimo tych zgrzytów Fort Solis jest solidną produkcją, zaskakującą swoim ładnym wykonaniem (UE5!).  To produkcja, której warto dać szansę. Tym bardziej, że i cena nie jest wygórowana. Można co najwyżej tylko żałować, że wyszła w niezbyt dobrym okresie, pomiędzy premierą BG3, a Starfield, co zapewne wpłynęło na znikomy szum wokół gry. Trochę szkoda, bo to bardzo dobry thriller sci-fi nawiązujący do klasyków ze złotej ery VHS.

 

Grę kupimy na Steam (114,99zł)

https://store.steampowered.com/app/1931730/Fort_Solis/

 

PS. Gra nie jest zoptymalizowana pod rozdzielczość 2K. Działa w FHD, stąd pasy na screenach.

 

Kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych.

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button