Film | Książka | Muzyka

Dying Light: Aleja koszmarów – recenzja

grNa kilka tygodni przed Światowymi Igrzyskami Atletycznymi w Harran pojawiają się dziwne przypadki zachorowań. Nagle znikają sąsiedzi, spokojny dotąd ojciec morduje brutalnie rodzinę, żebrak zaczyna się zachowywać jak wściekły pies. Zewsząd dochodzą nieludzkie wrzaski…

Tak zaczyna się książka będąca wprowadzeniem w świat znany z Dying Light. Opisane wydarzenia rozgrywają się na chwilę przed tymi znanymi z gry. Bohaterką jest uczestniczka feralnych igrzysk – nastoletnia Mel, z której perspektywy poznamy początki zarazy w Harran.

Mel przyjechała do Harran z rodzicami i młodszym bratem, by wziąć udział w zawodach w nowo wprowadzonej dyscyplinie – parkouru. Dość szybko jednak sportowa impreza zostaje brutalnie przerwana, a brat bohaterki znika. Dziewczyna postanawia za wszelką cenę go odnaleźć.

Książka jest ciekawa, a jej akcja sprawnie prowadzona. Mel w trakcie swojej szaleńczej wędrówki w poszukiwaniu brata stawia czoła coraz to większym wyzwaniom. Praktycznie nie ma tu chwili wytchnienia, ciągle coś się dzieje, a za każdym rogiem czają się wygłodniałe zombie gotowe w każdej chwili niespodziewanie zaatakować, osaczyć i zjeść.

Nie ma tu miejsca na piękne opisy przyrody czy podziwianie architektury Nowego Miasta. Jest za to brzydko, ponuro i brutalnie. Czasem nawet nasza sportsmenka stoczy się na samo dno człowieczeństwa by tylko przetrwać w tym niesprzyjającym świecie.

W książce najbardziej irytują powtórzenia. Chociaż główną postacią jest wciąż ta sama dziewczyna, to naprawdę ciągłe powtarzanie jej imienia – jakbyśmy zapomnieli o kim jest książka, strasznie denerwuje i nie pozwala się skupić na treści. Dobre jest chociaż to, że od mniej więcej połowy sytuacja zdaje się nieco odwracać i zaczyna pojawiać się coraz mniej powtórzeń. Aczkolwiek uważam, że pomimo całej różnorodności synonimów najczęściej używanym jest „dziewczyna”, czasem zamiennie z „sportsmenka”. Nie wiem czy to wina przekładu czy korekty, czy zwyczajnie książka jest tak napisana.

Jak przystało na konwencję jest tu cała masa krwi, flaków, zwłok i innych niezbyt miłych rzeczy. Dla ogranych z Dying Light – chleb powszedni. W dodatku ci bardziej wrażliwi mogą odczuć delikatnie mówiąc niesmak po dotarciu do momentu z tarzaniem się w odchodach. Cóż, nikt chyba nie oczekiwał, że wyprawa po Alei Koszmarów będzie niczym spacerek po parku wśród kwiatków.

Chociaż książka trzyma w napięciu, które rośnie stopniowo do samego końca, to od pewnego momentu jej zakończenie zaczyna nam się krystalizować, przez co staje się dla nas zbyt banalne i przewidywalne. Jest to jeden z największych minusów książki, obok całej wielkiej masy powtórzeń. Mimo wszystko jednak uważam, że warto dać jej szansę, bo historia w niej przedstawiona warta jest poznania.

Ocena 7/10

Raymond Benson – amerykański pisarz. Jeden z autorów powieści o Jamesie Bondzie. Jest również autorem książek napisanych na podstawie gier komputerowych takich jak: HitmanTorment, Homefront, czy Metal Gear Solid – źródło Wikipedia.

Kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych.

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button