Film | Książka | Muzyka

Dungeons & Dragons: Złodziejski Honor (2023) – recenzja

To jest coś, co po prostu musieliśmy zobaczyć. Nie czekaliśmy na ten film, bo początkowo zapowiadał się co najwyżej średnio, ale… na szczęście wyszło dużo lepiej. Dużo, dużo lepiej. A dobrego fantasy nigdy za wiele.

Na filmie bawiliśmy się bardzo dobrze, chociaż trzeba zaznaczyć, że nie siedzimy za bardzo w tematyce D&D. Tyle, że z grubsza wiemy o co chodzi, no i oczywiście grało się w klasyki oparte na tym systemie. Jeśli ktoś mocniej orientuje się w temacie, to na pewno wyłapie więcej smaczków. Ale – co trzeba zaznaczyć – znajomość systemu nie jest konieczna, by czerpać przyjemność z filmu. (Czyżby filmowi twórcy wreszcie załapali, jak robić udane adaptacje? Bo to już kolejna w krótkim czasie, po Vox Machina i The Last of Us, która nie wymaga od widza znajomości materiału źródłowego i broni się jako samodzielna produkcja).

Koncepcja jest prosta – mamy grupkę bohaterów, którym w życiu nie do końca wyszło, ale mimo wszystko starają się zrobić coś bohaterskiego. Są walki, czary, zmiennokształtny druid, bard-coach, Praworządny Dobry Paladyn, smoki, lochy, humor – słowem wszystko, czego potrzeba, by stworzyć dobry film. I udało się to. Nie potrafię się powstrzymać przed porównaniami do innej (również bardzo udanej) ekranizacji D&D, The Legend of Vox Machina – jeśli oglądaliście i wam się podobało, to Złodziejski Honor również was usatysfakcjonuje.

Film wygląda tak jakby twórcy nagrali się za dużo w papierowe RPG, pochlali się i doszli do wniosku, że no hej, przełóżmy to na film, przecież to się nie może nie udać. Brakuje tylko na samym początku Fronczewskiego z jego nieśmiertelnym „Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę.”

W naszej ocenie 8/10

 

Alexandretta

Kobieta gracz. Po godzinach pracy, z zapałem i piekielnymi ognikami w oczach biega po lochach i tłucze bogu ducha winne zombie czy inne szkielety. Miłośniczka wszelkiej maści cRPG. Notoryczne problemy z wyborem klasy i rasy, bo wszystko fajne... W chwilach zwątpienia zatraca się przy dźwiękach mieczy, roztrzaskiwanych tarcz i okrzyków bojowych, słuchając wiking metalu z zimnej, niegościnnej, odległej Skandynawii. Czasem zdarzy jej się pograć w jakąś strategię bądź nawet w FPP, ale tylko na easy, żeby nie psuć sobie niepotrzebnie nerwów.

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button