W morzu miałkich i głupkowatych seriali, którymi raczą nas platformy streamingowe, miło jest znaleźć taką perłę jak Downton Abbey.
Rodzina Crawley, zamieszkująca tytułową posiadłość, na skutek pewnego wypadku traci swoich spadkobierców. Lord Grantham, głowa rodziny i aktualny opiekun Downton Abbey, ma trzy córki, a ponieważ kobiety dziedziczyć nie mogą, to trzeba znaleźć nowego sukcesora, który podjąłby się utrzymania i opieki nad włościami. Tym okazuje się młody prawnik, który jednak niekoniecznie widzi się w roli arystokraty. A to dopiero wierzchołek góry lodowej większych i mniejszych problemów, z którymi przyjdzie się zmierzyć Crawleyom. Z drugiej strony mamy służbę – kucharki, pokojówki, kamerdynerów – którzy mają własne problemy, aspiracje, sekrety i intrygi.
Podczas całego seansu prześledzimy 14 lat (1912-1926) zmian społecznych i technologicznych – i to zmian dość krytycznych, bo to wtedy właśnie technologie, które dziś uznajemy za coś zupełnie normalnego, zawitały pod strzechy (a raczej pod bogate dachy). Również standardy społeczne ulegały zmianie – był to schyłek wielkich domów z rzeszą służby, a los takiego właśnie przybytku śledzimy. Zmiany będziemy obserwować zarówno z punktu widzenia rodziny zarządzającej włościami – jej problemy z utrzymaniem posiadłości i odpowiedniego poziomu życia, jak i służby, która wie, że dotychczasowy porządek rzeczy nie będzie trwał wiecznie. Obie strony starają się nadążać za zmieniającym się światem, co wcale nie jest takie proste.
Już dawno żaden serial nie wywarł na mnie takiego wrażenia. Przejmowałam się losami postaci, myślałam o nich po wyłączeniu komputera, byłam autentycznie ciekawa jak sprawy potoczą się dalej. Wszystko to nie byłoby możliwe, gdyby serial nie był świetnie napisany i zagrany. A jest.
Zagrało tu wszystko, a raczej wszyscy. Ani przez chwilę nie pomyślałam, że oglądam aktorów. To były realne postacie – od głowy rodziny, przez kamerdynera, po kucharki. Najjaśniejszą gwiazdą jest jednak matka Lorda Granthama, Violet Crawley (grana przez Maggie Smith) – oto starsza pani, która niejedno już widziała, ma własne Opinie, własne Zdanie i bardzo, ale to bardzo nie lubi, jak coś idzie nie po jej myśli; potrafi też świetnie manipulować ludźmi, by uzyskać to, czego chce. Każda scena z jej udziałem to wisienka na i tak już pysznym torcie.
Serial do krótkich nie należy, ale co istotne, każda scena jest tu ważna. Każda coś wnosi – nową informację, opinię, podejrzenie, relację. Nie możemy też zapominać o ścieżce dźwiękowej – charakterystyczny motyw zapada w pamięć, a muzyka świetnie podkreśla to, co dzieje się na ekranie.
Serial idealny?
Prawie. Większość wątków jest poprowadzona bardzo dobrze, jednak problemy jednego z kamerdynerów – które ciągną się od pierwszego odcinka – w czwartym sezonie robią się zwyczajnie męczące. Tak samo nie podobały mi się dwa zawarte małżeństwa – moim zdaniem postacie nie do końca do siebie pasowały, i były bardziej odpowiednie opcje (nie napiszę, o które mi chodzi, żeby nie zaspoilerować historii tym, którzy jeszcze tego serialu nie znają). Inną rzeczą, której czasem mi brakowało, było określenie czasu, w którym aktualnie jesteśmy. Czasami z odcinka na odcinek były przeskoki o kilka miesięcy, ale nie było to komunikowane wprost. Być może twórcy uznali, że nie ma to większego znaczenia; mi jednak niekiedy brakowało takiej informacji.
Jeśli więc nie macie co robić w długie, jesienno-zimowe wieczory, to udajcie się w podróż do niedalekiej przeszłości i poznajcie losy posiadłości Downton Abbey i jej mieszkańców. Gwarantuję, że będzie to udana wycieczka.
Jest jeszcze film…
Tak, dodatkowo mamy film, który zgrabnie z jednej strony domyka, a z drugiej rozwija historię z serialu. Ta produkcja stoi na równie wysokim poziomie – nic w tym jednak dziwnego, bowiem została stworzona przez tych samych ludzi.
Zarówno serial, jak i film, są do obejrzenia na Netfliksie. W produkcji znajduje się również kolejny film – premiera planowana jest na początek 2022.