Recenzje

Doom – recenzja

Doom powrócił w wyśmienitej formie. Jest brutalny, krwawy i szybki. Nie ma w nim miejsca na zastanawianie się i kombinowanie, i chociaż kilka zagadek w nim znajdziemy, to występują one sporadycznie i nie są przesadnie skomplikowane. Żeby przetrwać, trzeba napierać do przodu, przedzierać się przez kolejne fale demonów, a każde zatrzymanie się na dłuższą chwilę oznacza śmierć. To nie jest gra dla tych, którzy stawiają na rozgrywkę techniczną i taktyczną – nastawioną bardziej defensywnie, to gra dla graczy ze skillem, którzy nie zastanawiają się nad każdym następnym krokiem pięć razy, nie kombinują, tylko działają instynktownie. Doom ma bardzo prostą konstrukcję. Wejdź do pomieszczenia, wybij w nim wszystko, poczekaj na kolejną falę wrogów, wybij, przejdź do kolejnego pomieszczenia, powtórz. Mimo tak prostej budowy ten tytuł jest niezwykle grywalny. Zapewne przez to, że dostarcza nam nieprzerwany dopływ adrenaliny stopniowo podnosząc wyzwanie.

Gra jest nastawiona na maksymalnie szybką akcję. Nasze niszczycielskie moce mogą co najwyżej zostać przystopowane przez zbyt szybko wyczerpujące się magazynki, które możemy sobie w pewnym zakresie powiększać dokupując odpowiednie rozszerzenia do broni. Ale nie tylko to możemy upgradować. Możemy także dołożyć alternatywne tryby ognia, pomiędzy którymi da się w szybki i łatwy sposób przełączać. Możemy także podnosić moc spluw, wytrzymałość pancerza, czy nasze siły witalne. Upgrade’y kupujemy poprzez wydawanie punktów, które zdobywamy w trakcie gry za odkrywanie sekretów rozmieszczonych po mapach, zabójstwa chwały, itp. Dopiero gdzieś w połowie gry zorientowałem się, że nic nie robię z posiadanym arsenałem – na średnim poziomie trudności gra okazała się dość łatwa i nie było konieczności dodatkowego ułatwiania sobie życia. W pewnym momencie nawet zacząłem się zastanawiać czy nie zmienić poziomu trudności, bo jest stanowczo zbyt łatwo.

Wrażenie okazało się złudne i zgubne w swoich skutkach. Kiedy natrafiłem na pierwszego bossa, ten dosłownie zamiótł mną podłogę. Na nic zdało się ulepszanie broni. Skończyło się zmianą poziomu trudności i resztę gry przechodziłem na easy jak ostatnia lama. I chociaż początek gry przypominał spacerek po parku, to w drugiej połowie wszystko zaczęło się odwracać. Wrogów przybywało, spotykałem coraz więcej wytrzymałych badassów, moc wrażeń zapewniona – szczególnie, że ci ostatni lubią występować w grupach.

Bardzo dobrym posunięciem ze strony autorów było odrzucenie mechanik stosowanych przez współczesne FPS’y jak samoregenerujące się zdrowie czy ograniczenia co do ilości jednocześnie niesionych pukawek. Jak za starych, dobrych czasów przyjdzie nam biegać w poszukiwaniu apteczek kiedy nadejdzie kryzys bądź – co mi się bardzo podobało – zabijać demony z buta, łokcia czy przytupem z powietrza – wykonując zabójstwa chwały na oszołomionych wrogach, z których wysypuje się dużo dobra w postaci dodatkowej amunicji czy właśnie apteczek. Często wpadałem między demony ogłuszając ich jednym, dwoma strzałami z dwururki i wykańczając większość za pomocą glory killsów. Im więcej zabójstw chwały tym więcej amunicji, tym więcej apteczek, tym więcej demonów można wykończyć – i niech ktoś spróbuje zatrzymać tą rozpędzoną karuzelę destrukcji.

W nowym Doomie spotkamy całą masę znajomków z poprzednich odsłon, nieco odświeżonych i przemodelowanych. Niejeden się pewnie uśmiechnie spotykając starego znajomego co mu wiele krwi napsuł lata temu. Niezłym zaskoczeniem może okazać się końcowy boss, z którym stoczymy epicki pojedynek (niestety nie aż tak epicki jak to miało miejsce w przypadku ostatniego bossa w Shadow Warrior 2). Nie mogę tylko zrozumieć czemu niektórym potworom zmieniono mechanikę względem poprzednich części. Chociażby impy. Zamiast pluć ogniem to teraz rzucają w nas jakimiś fireballami, niczym Liu Kang w Mortal Kombat. Dla mnie ta zmiana wyszła co najmniej średnio.

Początkowe levele które przyjdzie nam zwiedzać są sztampowe. Ot jakaś tam baza, nic w sumie nadzwyczajnego czy rewelacyjnego. Kiedy ją jednak opuścimy i trafimy na wycieczkę po piekle… Tutaj dopiero widać jak bardzo projektanci poziomów popłynęli. Level design pierwsza klasa. Szczególnie przypadły mi do gustu wąskie jaskinie z ociekającymi krwią ścianami. Rewelacja.

Szkoda tylko, że przyjemność z gry jest rujnowana przez pierdoły, które psują ogólny odbiór. Nie spodobał mi się design amunicji, bo o ile broń wykonana jest starannie i z mnogością detali, tak amunicja została sprowadzona do poziomu ikonek przywodzących na myśl landrynki z odpustu, przez co animacja wysypujących się ze skrzyni dropsów z ammo wygląda mało estetycznie.

Kolejna rzecz, która średnio mi się podobała to ścieżka dźwiękowa, mimo iż utrzymana w stylu jaki najbardziej mi pasuje w tego typu grach – czyli metalowo industrialna i bardzo dobrze współgra z tym co dzieje się na ekranie, nie zapada kompletnie w pamięć. Po dłuższym czasie zaczyna męczyć i człowiek się zastanawia czy kompletnie wyłączyć muzykę, czy zastąpić ją czymś innym. W moim przypadku totalne przesycenie nastąpiło, kiedy trafiamy do piekła by zaprowadzić w nim porządek i skopać kilka tyłków. Idealnie w tym miejscu jako zastępcza forma dźwiękowa sprawdził się ostatni album Rotting Christ – Rituals, który dodatkowo podkręcił piekielną atmosferę. W piekle zdecydowanie brakuje mi jakiś mrocznych jęków czy innych niepokojących ambientów, dodatkowo podkreślających klimat. Bo jak dla mnie to to piekło z Dooma 4 tylko ładnie wygląda ale zdecydowanie brak mu atmosfery. Niby są to wszystko drobiazgi nie mające bezpośredniego wpływu na rozgrywkę, ale wpływają na jej odbiór i zdecydowanie go spłycają. Gorzej, że czasem potwory potrafią lać się między sobą, a bossom zdarzy się zaciąć, przez co stoją w miejscu i nic nie robią.

Doom 4 otrzymał pełny polski dubbing, który jest delikatnie mówiąc średni. Już grając w betę multiplayer miało się przedsmak tego czego można się będzie spodziewać. No  i rewelacji tu nie ma. Głosy brzmią sztucznie i sztywno jakby wszyscy czytali z kartek. Oryginalna wersja językowa jest nieco lepsza pod tym względem ale również dupy nie urywa. Na dodatek totalnie karygodnym posunięciem ze strony autorów jest niemożność wyboru pomiędzy wersją językową, a napisami. Jeśli więc drogi graczu preferujesz podobnie jak ja oryginalną wersję językową i napisy w rodzimym języku to tego tu niestety nie uświadczysz. Czy to było aż tak trudne do implementacji? Dlaczego nie można wybrać języka napisów? Czyżby konsolowa naleciałość?

Z pudełkiem to się wydawca nie popisał. Jeśli ktoś liczy, że znajdzie w nim coś więcej niż karteczkę z kodem to się zawiedzie. Aczkolwiek fajny patent z dwustronną okładką. Sami możemy wybrać, którą jej stronę wolimy. Szkoda tylko, że gra nie jest sprzedawana od razu z prawilną okładką i trzeba ją sobie później zamienić. Ale i tak doceniam.

id Software przygotowało solidny tytuł chociaż nie pozbawiony wad. Coś tam jednak w jego trybach nadal chrzęści, mimo że od premiery minęło już nieco czasu. Chociaż multi nadal średnie i według mojej opinii dodane nieco na siłę, może z obawy, że bez niego tytuł się gorzej sprzeda, to w singlu wypada co najmniej bardzo dobrze. Odrzucenie nowoczesnych elementów strzelanek jak osłony, samoregeneracja zdrowia, czy ograniczenie ilości noszonych broni i cofnięcie się do oldschoolu wyszło tej grze na dobre. I zupełnie nie przeszkadza fakt, że autorzy nieco wzorowali się na modyfikacji Brutal Doom, tak w kwestii mechaniki jak i gameplayu.

PS 1

Nic nie napisałem o dostępnych w grze broniach bo też nie ma za bardzo o czym pisać. Standard, nic ponadto od tego do czego przyzwyczaiły nas inne gry z serii. Główną siłą rozpierdzielu jest strzelba, której używa się na przemian z plasma gunem. Na dużych wrogów mamy rakietnicę, a większe grupy najlepiej eliminować BFG, do którego dostęp dostajemy zbyt późno by móc się w pełni nim nacieszyć. No i amunicji do niego jest bardzo mało. Jest jeszcze piła, w której co prawda trzeba uzupełniać szybko się kończące paliwo ale chyba jest w stanie przeciąć każdą cholerę.

PS 2

Postanowiliśmy, że od tej pory rozbijemy ocenę za dźwięk na dwie części – muzykę oraz udźwiękowienie. Są to dwie zupełnie różne od siebie rzeczy i ocenianie tych dwóch składowych jako jedną całość może być z jednej strony krzywdzące z drugiej nieobiektywne. Jak bowiem rzetelnie ocenić tytuł, który ma kapitalną warstwę dźwiękową ale muzyka przygrywająca w tle rozczarowuje?

Kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych.

Related Articles

One Comment

  1. Od dłuższego czasu mam ten tytuł na swojej „półce wstydu”, może w sierpniu znajdzie się w końcu czas, żeby zagrać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button