Być może dziwi was, że piszę o noworocznych postanowieniach w listopadzie, ale mam nadzieję, że zaraz zobaczycie, że ma to sens.
Listopad to miesiąc moich urodzin, jest to więc dobry moment na podsumowanie dokonań w ostatnim roku i zastanowienie się, co chcę osiągnąć w przeciągu następnego. I dotyczy to zarówno sfery zawodowej, jak i prywatnej.
Wszystko zaczęło się w sylwestra 2014/2015, gdy zastanawiałam się co chcę dalej ze sobą zrobić, wtedy akurat w kwestii zawodowej. Stanęło na tym, że postanowiłam się nauczyć SQLa i poszukać pracy przy bazach danych. „Pozostałości” po procesie nauki są nadal dostępne w postaci serii zadań (znajdziecie je tu). Założony plan udało się zrealizować.
Kolejny etap to rok 2017 (listopad właśnie), gdy zaczęłam się zastanawiać co dalej, bo obecna praca już mi się nudziła. Postanowiłam, że w przyszłym roku skupię się na nauce programowania (coś tam już umiałam, ale chciałam się nauczyć tak porządnie). Plan był taki, żeby od nowego roku ruszyć pełną parą. Ale hej, do tego czasu jeszcze półtora miesiąca, a ja byłam zajarana tematem, więc szkoda by było nie wykorzystać tej pozytywnej energii. I tak zaczęłam się rozglądać, zrobiłam sobie kurs z Udemy, potem jakieś tutoriale z youtube. I w momencie, gdy nadszedł nowy rok, ja już coś ogarniałam. Zamiast zaczynać od zera, pod presją „że trzeba cisnąć postanowienia”, miałam już jakieś rozeznanie w temacie, mogłam działać w konkretnym kierunku. Bez presji.
Dalej mamy rok 2019, znów listopad, znów czas przemyśleń i snucia planów na przyszłość. Ponieważ ostatnie dwa lata upłynęły mi na dość intensywnym rozwoju kariery zawodowej, stwierdziłam, że tym razem chcę zrobić coś bardziej dla siebie. I postanowiłam spełnić swoje dziecięce marzenie – nauczyć się rysować (bez względu na to, czy to się mojemu talentowi podoba, czy nie). Na początku to było oczywiście błądzenie po omacku, robienie losowych tutoriali z youtube, ale im bardziej się zagłębiałam w temat, tym bardziej sobie uświadamiałam, co w tym całym rysunku mnie najbardziej interesuje. I znów – początek roku, a ja mam już rozeznanie i ukierunkowanie, wiem co chcę robić. Nie pozostaje nic innego, jak kontynuować.
Cały sekret tkwi w tym, żeby nie czekać do samego sylwestra z robieniem postanowień. To jest za późno, mamy za dużą presję, a to się przekłada na „dobra, zacznę jutro”. I wszyscy wiemy jak to się kończy. Ewentualnie zaczynamy, z zapałem nawet, ale nadal pod presją, i szybko się wypalamy, gubimy wątek. Dlatego moim zdaniem warto wcześniej się zastanowić, co właściwie chcemy osiągnąć. I na spokojnie zacząć sobie ogarniać temat. Dzięki temu zyskujemy dwie rzeczy: działanie bez presji, a w końcu satysfakcję ze zrealizowanego planu.
Myślę, że warto wypróbować ten schemat. W końcu co macie do stracenia? I jakby powiedział rasowy informatyk: „u mnie działa” 😉