Recenzje

Wasteland 2 – recenzja

Wasteland 2 przechodziłem nieco ponad rok. Udało mi się ukończyć zdecydowaną większość questów, na pustkowiach spędziłem łącznie ponad 130 godzin, mimo wszystko mam mieszane uczucia. Niby wszystko fajnie, ale… mam wrażenie, że gram w jakąś późną betę, a sporo elementów jeszcze wymaga dopracowania.

Tytuł kończyłem zgrzytając zębami w akompaniamencie odgłosu walenia się w czoło wykrzykując sakramentalne – jak to można było tak spierdaczyć. Wiązało się  to nie tyle ze stopniem trudności rozgrywki, co wykonaniem produktu, czasem wkradającą się nudę, żenujące AI, czy pomniejsze bugi uniemożliwiające ukończenie poszczególnych zadań. Im bliżej mi było do ukończenia gry tym było gorzej.

1

Wasteland 2 to gra będąca spadkobiercą tytułu, którego nie pamiętam (miałem 5 lat gdy się ukazał) i rozgrywa się w 15 lat po wydarzeniach w nim opowiedzianych. Pierwszą część Wasteland dostajemy w gratisie przy zakupie Edycji Strażnika, która jest bardzo ładnie wydana. W pudełeczku znajdziemy instrukcję, poradnik, kilka widokówek i mapkę – z naniesionymi nań kluczowymi lokacjami. W grze kierujemy grupą złożoną z czterech strażników, do których może w ciągu gry dołączyć kilka innych postaci (łącznie nasza grupa może liczyć maksymalnie 7 osób). Początkowe 4 postacie możemy sobie stworzyć, bądź jak nam się nie chce – wybrać z dostępnych gotowych postaci. Mi się jakoś nie chciało tracić czasu na przygotowanie drużyny więc jedną postać stworzyłem sobie od zera, resztę dobrałem z dostępnych, modyfikując ich statystyki (plan był taki by jak najszybciej przystąpić do rozgrywki właściwej, a stworzona grupa była tylko testowa i miała za zadanie pomóc mi sprawdzić mechanikę gry; tak się jednak złożyło, że zostali już ze mną do końca).  Przy kreatorze postaci spotkała mnie pierwsza miła niespodzianka. Swojemu stworzonemu strażnikowi możemy sami napisać biografię. Super. Fajny ficzer.

3

Postać tworzymy w oparciu o atrybuty główne (Kondycja, Szczęście, Czujność, itp) i rozwijamy ją w trzech klasach umiejętności (ogólne, broń, wiedza). Na każdą z klas składa się kilka umiejętności w jakich możemy się specjalizować. Wybór mamy praktycznie nieograniczony, ale nie ma sensu robić speca od wszystkiego, bo jak ktoś będzie do wszystkiego to będzie do niczego. Warto jest się więc specjalizować i poszczególne umiejętności rozdzielić na członków drużyny, by się uzupełniali, a skille się nie dublowały. Jeśli chcemy mieć w drużynie snajpera, to nie rozwijamy go także w broniach ciężkich – tym bardziej, że takiego specjalistę później znajdziemy na pustkowiach i będziemy go mogli dołączyć do drużyny.

2

Gra składa się w sumie z dwóch etapów – podzielonych na dwie mapy. Pierwszy to tułanie się po pustynnej Arizonie, drugi to tułanie się po Kaliforni. O ile na pierwszej mapie jest więcej lokacji i więcej zwiedzania, o tyle na drugiej zdecydowanie więcej się dzieje, a fabuła robi się bardziej soczysta. Co jakiś czas docierają do nas komunikaty radiowe z prośbą o pomoc, na które możemy acz nie musimy reagować. I tak będą to na przykład wołania przerażonych farmerów, którym syntki zrobiły nalot na stodołę, bądź jakieś popaprańce postanowiły sobie urządzić strzelnicę w burdelu w imię walki z grzechem. Od początku drugiej połowy gry radio rzadko milknie i gównie zarzuca nas propagandowym bełkotem – fanatyków jedynej słusznej religii, mordujących w jej imię każdego kto się nie podporządkuje oraz wielkiego zwolennika mechanizacji, który dla zbawienia ludzkości chce ją zasymilować z syntkami. Zwariowane podwórko. Jeśli jeszcze dodamy do tego mnichów wierzących w potęgę atomu, sprawujących rządy terroru, grożąc zdetonowaniem bomby i wysadzających się ochoczo przy byle krzywym nań spojrzeniu, otrzymamy mniej więcej obraz pustkowi nakreślony przez Briana Fargo i spółkę z InXile Studios.

Bieganie po pustkowiach byłoby całkiem miłą rozrywką, gdyby nie to, że w ponad rok od premiery gra dalej jest niedorobiona. Bugi, które się pojawiają stanowczo psują zabawę – jeden skutecznie uniemożliwił mi dokończenie questu pod koniec gry. Udało mi się także ukończyć zadanie – rozmawiając w dodatku z postacią duchem, którego de facto nie ukończyłem. Do tego dochodzi jeszcze nędzne AI, miotające się czasem bez ładu i składu i blokujące się na sobie tylko wiadomych przeszkodach. Nie wspominając o towarzyszach, którzy czasem wyrywają się do walki, spod naszego dowodzenia. Ich jedyna i słuszna taktyka to zapitalać do przodu mijając po drodze kilku przeciwników by zaatakować jakiegoś typa na samym końcu lokacji. A mi się wydawało, że czasy Fallouta 2 się dawno skończyły – tam też czasem nasi towarzysze się irracjonalnie zachowywali.

4

Podróżując po świecie czasem możemy natknąć się na spotkania losowe. Chociaż coś mi się zdaje, że nie wszystkie są tak do końca losowe. Losowo generowane są na pewno walki, na które trafimy podczas błąkania się po bezdrożach. Eventy, w których znajdziemy trochę śmiecia – wszelkiego rodzaju schowki jakoś mnie do końca nie przekonują jakoby miałyby być one losowe. Pomniejsze spotykane lokacje, z których nas wzywają wołania o pomoc losowe nie są, chociaż możemy nie trafić bądź nie (to trochę jak „losowe” mapy w Diablo 3 – losowość polega na tym, że albo się pojawi wejście do jaskini, albo nie). Trochę szkoda. Zbyt mała różnorodność może sprawić, że będzie to tytuł na raz, a kolejna próba jego przejścia może skończyć się śpiączką na siedząco przy samym tyko przemierzaniu mapy.

O ile do międzymordzia się przyczepić nie mogę, bo jest intuicyjne i łatwo się w nim rozeznać, co gdzie jest, o tyle mapki poszczególnych lokacji mnie irytowały. Ja nie wiem, może to sprawa tego, że inne gry mnie rozpieściły pod tym względem, ale jestem przyzwyczajony, że jak się zgubię to zerknę na mapkę. Która to powinna pomagać, a nie przeszkadzać. W tym przypadku jak już się zgubiłem to mapa mi niewiele pomagała. Niejednokrotnie odnalezienie konkretnej osoby wiązało się z lataniem po całej lokacji i szukaniem po omacku, jeśli się samemu nie pamiętało miejscówki w której nieszczęśnik się znajduje. Dlaczego nie pokwapiono się o zaznaczenie kluczowych postaci czy elementów? Przez to gra staje się miejscami irytująca. Zdaję sobie sprawę, że zaraz ktoś się nie zgodzi bo dzięki temu otrzymujemy większy stopień trudności, który możemy sobie tłumaczyć tak, że strażnicy odwiedzający po raz pierwszy dany teren go nie znają, skąd więc mają znać rozmieszczenie kluczowych postaci czy miejsc. Ok. Ale może chociaż po odkryciu kluczowego miejsca mogłoby być ono zaznaczone na mapie. Zostało to poprawione w wersji Director’s Cut – moje czepialstwo nie jest więc do końca bezpodstawne. Widać albo twórcy przemyśleli ponownie koncepcję map lokacji, albo wielu graczom się to jednak nie podobało.

Muzyka, która nam przygrywa podczas rozgrywek jest obecna. Niestety więcej o niej nie jestem w stanie napisać bo jest średnia. Jedyny dobry kawałek to ten pojawiający się podczas walki, bądź ten w napisach końcowych. Reszta miałka i bez wyrazu. Coś czego się nie zapamięta na dłużej. Momentami ją wyłączałem by włączyć coś bardziej żywiołowego.

5

Od Fallouta się odbiłem, Tactics był dla mnie zbyt taktyczny i za bardzo kojarzył się z Jagged Aliance. Za to Fallout 2 był objawieniem. Świetna gra ze świetnym klimatem i chociaż nie pozbawiona błędów i nie idealna, to miała w sobie coś, co sprawiało, że gracz identyfikował się ze światem, czuł, że on go potrzebuje. O ile Wasteland 2 miał nawiązywać do swojego poprzednika i nie mieć nic wspólnego z historią opowiedzianą w Falloucie pierwszym bądź drugim, to jednak zaczerpnięto najlepsze mechaniki z tych tytułów i powstał miszmasz. Cholernie grywalny, acz nie pozbawiony błędów. W który gra się jednak przyjemnie. Chociaż czasem zazgrzytałem zębami widząc, co wyczynia durne AI, to grę ukończyłem.

Jestem ciekaw ile z tego co mi się nie podobało zostało poprawione w wersji Director’s Cut. Będzie to temat na osobną historię, w której ponownie utonąłem ratując okoliczne miasteczka i ich mieszkańców przed atakami różnych band, wyznawców jedynej słusznej religii, syntkami i innymi zagrożeniami postapokaliptycznej Arizony, w której przyszło im żyć.

Kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych.

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button