The Orville to serial dostępny na Disney+, który bazuje na Star Treku. Nie jest to serial na licencji, więc nie znajdziemy tu znanych nam z kultowej serii ras czy statków. To jest bardziej na zasadzie „no dobra, możesz spisać, tylko pozmieniaj trochę”. To jest Star Trek z innymi teksturami. Czy to źle? Absolutnie nie, bo The Orville czerpie z oryginału to co najważniejsze – ducha.
Już od pierwszej minuty serial nie pozostawia wątpliwości co do tego, co oglądamy. Cała realizacja jest bardzo startrekowa – muzyka, strona wizualna (statki, uniformy, obcy), a nawet praca kamery. Mamy eksplorację, rozwiązywanie konfliktów, kosmiczne anomalie oraz poruszanie całej gamy tematów – od nierówności wszelkiego rodzaju (klasowych, rasowych), poprzez uroki demokracji bezpośredniej po kwestie tożsamości sztucznej inteligencji.
Co w takim razie The Orville robi inaczej niż oryginał? Na pewno stawia większy nacisk na humor, przez co całość jest pół komedią, pół kosmiczną przygodą, jednak nie przegina w żadną stronę, i nie brakuje tam też momentów zupełnie poważnych.
Wizualnie serial wygląda bardzo dobrze – kosmiczne widoki robią robotę, do lokacji na planetach też nie mogę się przyczepić, a i same statki wyglądają zupełnie ok. Podobnie charakteryzacja obcych – mamy ich głównie w typowo startrekowym stylu, czyli humanoidzi na tysiąc sposobów. Ich design jest jednak całkiem niezły, więc nie przeszkadzało mi to ani trochę (za najciekawszą rasę obcą uważam Krill).
Pierwsze dwa sezony są wyraźnie lżejsze, natomiast trzeci jest poważniejszy i to jest bardziej seria filmów niż odcinki serialu (10x 60-80min); dostał on też chyba większy budżet – wstawki CGI wyglądają momentami naprawdę epicko.
Gdzie obejrzeć: Disney+
Długość: 3 sezony; pierwsze dwa po 12-15 odcinków, 40-45min / odcinek, trzeci sezon to 10 odcinków po 60-80min
Wersja językowa: polskie napisy
Uwaga: poniższy trailer kreuje serial na niemalże komedię w kosmosie; faktycznie jednak całość ma sporo głębi i porusza masę ważnych tematów.