PlayTest

Powrót do The Sims po 10 latach

Przyglądam się The Sims 3 i The Sims 4

Niedawno postanowiłam przetestować Game Pass, bo było tam kilka gier które chciałam wypróbować. W ramach GP jest też dostępna podstawowa wersja The Sims 4 – no i ją też zainstalowałam, z ciekawości bardziej, zobaczyć co się zmieniło przez ostatnie ~10 lat (ostatnia odsłona w którą grałam to Sims 3 z 2009 roku).

Na początku – jak już się przyzwyczaiłam do nowego interfejsu (którego nie polubiłam) – to był zachwyt. Zdążyłam już zapomnieć, jaka ta gra jest wciągająca i przyjemna. A do tego najnowsza odsłona jest naprawdę całkiem ładna. Podobało mi się to, że simy przebywające w jednym pomieszczeniu gadają sobie ze sobą, każdy zajmując się swoimi sprawami (np. jeden maluje, drugi ogląda tv) – to dodaje takiej naturalności. Doszła też multizadaniowość simów – teraz mogą robić dwie rzeczy naraz (np jeść obiad jedną ręką i jednocześnie strzyc bonsaia). Fajne to. Na dodatek nie trzeba już wstawać o 4 rano, żeby zdążyć do roboty na 8 – czynności zajmują simom mniej czasu, więc w dwie godziny idzie się wyrobić z jedzeniem, sikaniem i myciem.

Po jakimś czasie zaczęło mi się jednak trochę nudzić. Simy w zasadzie nie bardzo miały co robić poza rozwijaniem kariery i umiejętności. Wychowywanie dzieci? Naah, dzieci są prawie bezobsługowe w porównaniu do Sims 3. Wyjście na miasto? No też średnio, bo nie ma tam za bardzo co robić. Zbieranie kamyków? Można, ale to niewiele wnosi.

Zainstalowałam sobie Sims 3 dla porównania. I teraz przyjrzyjmy się kilku elementom, żeby zobaczyć, jak do tematu podchodzi Sims 4, a jak Sims 3. (Uwaga: porównuję podstawowe wersje TS3 i TS4, bez dodatków)

Brak klasycznych elementów

W TS4 brakuje mi kilku klasycznych dla serii elementów – od aut i autobusów szkolnych, zabierających naszych podopiecznych do pracy lub szkoły (w czwórce simy po prostu podchodzą do ulicy i znikają…), poprzez włamywaczy, na teleskopie kończąc (wiem, mamy obserwatorium, ale to trochę nie to samo). Szkoda. Dodatkowo nastolatki to po prostu dorośli, którzy chodzą do szkoły.

Aspiracje i życzenia

W TS3 podczas tworzenia Sima wybieramy mu cel życiowy – może to być osiągnięcie zawodowe, albo związane z rodziną, popularnością czy konkretną umiejętnością. Osiągnięcie tego celu daje bardzo duży bonus do punktów szczęścia (możemy je wymienić na różne nagrody), a także do nastroju sima. Dodatkowo mamy też jego drobne codzienne życzenia, związane z tym co aktualnie dzieje się wokół. Przykładowo, jeśli sim nauczył się majsterkowania, to w życzeniach pojawią się takie rzeczy, jak chęć podniesienia tej umiejętności, ulepszenie przedmiotu, przeczytanie książki na jej temat etc. Czasem pojawiają się też bardziej losowe rzeczy, typu chęć zjedzenia czegoś konkretnego czy pójścia na miasto. W danym momencie możemy zablokować do czterech takich życzeń, co jest niejako obietnicą ich spełnienia. Ma to wszystko sens i działa bardzo fajnie.

W TS4 natomiast mamy aspiracje – czyli taki odpowiednik celu życiowego z TS3, ale nie do końca. Aspiracje również dotyczą różnych dziedzin życia, i podzielone są na etapy – po wypełnieniu pierwszego etapu przechodzimy do drugiego i wypełniamy jego cele. Po osiągnięciu ostatniego jesteśmy zachęcani do wybrania nowej aspiracji dla naszego sima. Wszystko fajnie, tylko że one niewiele wnoszą (poza punktami), i można je sobie bezkarnie zmieniać w dowolnym momencie. Chcesz nauczyć sima malować? Podepnij mu aspirację z tym związaną, żeby złapać trochę punktów. Idziesz ulepszać rzeczy? Zmień aspirację na tę majsterkowicza. I tak dalej. W tym momencie całość traci sens, szczególnie że wypełnienie aspiracji nie jest rzeczą trudną. Ogólnie – niewiele one wnoszą do rozgrywki. Oprócz aspiracji mamy też chwilowe „zachcianki” sima – dwie ogólne i jedną związaną z aktualnym nastrojem (skupiony, rozbawiony etc.). Niestety te zachcianki w dużej mierze są dość losowe i mało związane z bieżącymi wydarzeniami. Możemy je przypiąć, by nie zniknęły, jeśli chcemy je spełnić. Co ciekawe, domyślnie widoczność chmurek z zachciankami jest wyłączona – żeby je w ogóle widzieć trzeba włączyć to w opcjach. To jest kolejny element, który niewiele wnosi – po jakimś czasie zupełnie przestałam się nimi interesować.

Jeszcze w kwestii umiejętności – jeśli w TS4 rozwiniemy jakąś umiejętność do maksimum, to na tym koniec. W TS3 natomiast mamy dodatkowe wyzwania związane z daną umiejętnością, które możemy wypełniać, i które dają nam dodatkowe bonusy.

Okazje

Okazje to jest to, co dodaje TS3 dodatkowego smaczku i czasem wyzwania. Okazje pojawiają się w ramach kariery zawodowej (lub szkoły) – dostajemy jakieś dodatkowe zadanie do wykonania w określonym czasie, dzięki czemu poprawimy naszą ocenę pracy. Okazję możemy też dostać poza pracą. Przykładowo, mój sim nauczył się majsterkowania. Niedługo potem zaczęli dzwonić sąsiedzi z prośbą, by im ulepszyć sprzęt w zamian za trochę Simoleanów. Inny Sim był ogrodnikiem – dzwoniły restauracje z prośbą o dostarczenie składników.

Inny przykład – sim podziwia niebo przez teleskop. W pewnym momencie pojawia się informacja, że wypatrzył spadający meteoryt, który wylądował gdzieś w okolicy. I w ramach okazji możemy ten kamyk odszukać i włączyć do swojej kolekcji. Niby drobnostki, ale dodają grze naprawdę wiele smaku i życia.

W TS4 nie mamy systemu okazji; zamiast tego, czasem gdy sim jest w pracy (albo w szkole, albo lata sobie w kosmosie) wyskakuje informacja, że coś się dzieje i mamy do wyboru dwie opcje. Trochę mało w porównaniu do poprzedniczki.

Miasto i życie jego mieszkańców

W TS3 osiedlamy się w pobliżu miasteczka, i z ulokowanych tam przybytków będziemy często korzystać. Do odwiedzenia mamy sklep spożywczy, księgarnię, bibliotekę, restauracje, bar, siłownię, basen, teatr, SPA, plażę, parki i łowiska, a także instytucje publiczne. Jest więc co robić poza domem. Co ważne – wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym, to znaczy, że możemy sterować zarówno simem, który poszedł na zakupy, jak i tymi, którzy zostali w domu. Dostajemy też do dyspozycji pojazdy – rower oraz auta – by usprawnić poruszanie się po okolicy. (A wraz z dodatkami – również  motocykl oraz konie).

Parcel, na których możemy postawić swój dom, do wyboru jest kilka, w różnych rejonach miasta, o różnej wielkości. Możemy również kupić gotowy dom. Co więcej, jeśli tylko nas stać – nasza rodzina może posiadać więcej niż jedną nieruchomość. Co więcej, możemy kupować również parcele biznesowe – wspomniane wyżej sklepy i punkty usługowe oraz tereny rekreacyjne. Po zakupie, co tydzień będziemy mogli odebrać wypracowany przez daną parcelę zysk. To fajna opcja inwestycyjna na dłuższą metę, wymagająca jednak sporego wkładu na początek (od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy Simoleanów).

Podstawowe miasto w The Sims 3
Podstawowe „miasto” w The Sims 4

W TS4 parcel, na których możemy się budować, mamy do wyboru ze trzy-cztery, do tego kilka domów. I zapomnijcie o posiadaniu więcej niż jednej nieruchomości, o zakupie baru czy siłowni nie wspominając. Również poza domem mamy niewiele do roboty. Parcele publiczne to biblioteka, bar, siłownia, muzeum i park. Jeśli jeden sim postanowi pójść w miasto, to mamy ekran ładowania i na czas pobytu poza domem tracimy kontrolę nad tym co się w nim dzieje. Same parcele publiczne też nie robią najlepszego wrażenia – zaczynają się zaludniać dopiero jak my się na nich pojawimy…

Zobaczmy jeszcze co się dzieje w tle, kiedy my zajmujemy się naszą rodzinką. W TS3 simy-sąsiedzi prowadzą własne życia. Pracują, rozwijają umiejętności, mają dzieci i znajomych. Coś się dzieje, okolica żyje. W TS4, jeśli będziemy grać tylko jedną rodziną, to reszta sąsiadów po prostu zestarzeje się i umrze. Nikt nie zdobędzie żadnych umiejętności, pracy, nie stworzy następnego pokolenia. Tak więc albo musimy sami zadbać o regularne zaludnianie naszego sąsiedztwa, albo przekazać kontrolę nad tym aspektem modom. Chyba nie tak powinno być, nie?

Kolejna sprawa to znajomości. W TS3 sim idzie do nowej pracy – na jego liście kontaktów pojawia się szef i współpracownicy. Młode simy chodzące do szkoły mają swoich znajomych, których czasem przyprowadzą do domu, a czasem dzwonią z pytaniem, czy po szkole mogą iść do kolegi/koleżanki. W TS4 niczego podobnego nie stwierdziłam – sim, który przeszedł pełną edukację szkolną i staje się młodym dorosłym, w znajomych ma… tylko rodziców. Sam jeden był w tej szkole czy jak?

Customizacja

Seria The Sims w zasadzie od zawsze stawiała na opowiadanie własnych historii – gra jest narzędziem do tworzenia niby-ludzi i miejsc, natomiast co z nimi zrobimy dalej, zależy już tylko od nas. Nic więc dziwnego, że ludzie chcieliby stworzyć elementy jak najlepiej odpowiadające ich wyobraźni. W TS3 dostajemy do dyspozycji genialne narzędzie – „customizator wszystkiego”. Jest to koło kolorów, jak i również wybór wszystkich dostępnych w grze tekstur i wzorów, które możemy prawie dowolnie modyfikować. Za jego pomocą zmieniać możemy podłogi, tapety, wszelkie sprzęty domowe oraz ubrania. Włosy simów również możemy modyfikować – są dostępne cztery kolory, które możemy dowolnie ustawiać (odrosty, kolor główny, refleksy, końcówki).

Tworzenie własnych zestawów kolorystycznych

Dodatkowo możemy tworzyć własne kolekcje stylów ze zmodyfikowanych elementów.

W TS4 każdy obiekt ma kilka wersji kolorystycznych i na tym koniec – to niestety duży krok wstecz względem poprzedniczki.

Poziom trudności

W każdej poprzedniej odsłonie gry trzeba było się trochę natrudzić, żeby utrzymać simów w dobrym stanie.  Nie oszukujmy się – ta seria nigdy nie była trudna, ale jakieś tam wyzwanie przed graczem stawiała, szczególnie na początku, kiedy simowie byli biedni i mieli słabej jakości sprzęty.

W TS4 poziomu trudności nie stwierdziłam. Wszystko przychodziło mi zdecydowanie zbyt łatwo – od zdobywania umiejętności, po trzymanie wszystkich pasków na zielono. Przez to gra szybko staje się nudna – równie dobrze można puścić simów samopas i też będzie dobrze. Zrobiłam nawet coś, czego zwykle nie robię, żeby sprawdzić, czy może będzie ciekawiej – sprawiłam moim simom trójkę dzieci. Dorośli się nawet nie spocili podczas opieki, której zresztą maluchy za dużo nie wymagają. Także też nie tędy droga.

Konkluzje

Po przeanalizowaniu powyższych faktów, stwierdziłam, że TS4 odpuszczam, bo to taka trochę wydmuszka bez gameplayu. Ale w TS3 miło by było sobie czasem poklikać, a że gra już nienowa, to może kupię sobie po taniości jakiś dodatek? – pomyślałam. AHAHAHAHAHAHA chyba śnisz – pomyślało EA.

Ceny dodatków do TS3 są zdecydowanie za wysokie. W oficjalnej dystrybucji (Origin) – 90zł. Za jeden dodatek. Do 12-letniej gry. Ale za to sklepik w grze potrafili zrobić tak, żeby nijak nie dało się go przeoczyć, i na każdym kroku wciskają itemki za jakieś sim-punkty. No cóż, to przecież EA.

Alexandretta

Kobieta gracz. Po godzinach pracy, z zapałem i piekielnymi ognikami w oczach biega po lochach i tłucze bogu ducha winne zombie czy inne szkielety. Miłośniczka wszelkiej maści cRPG. Notoryczne problemy z wyborem klasy i rasy, bo wszystko fajne... W chwilach zwątpienia zatraca się przy dźwiękach mieczy, roztrzaskiwanych tarcz i okrzyków bojowych, słuchając wiking metalu z zimnej, niegościnnej, odległej Skandynawii. Czasem zdarzy jej się pograć w jakąś strategię bądź nawet w FPP, ale tylko na easy, żeby nie psuć sobie niepotrzebnie nerwów.

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button