Niebieskooki Samuraj może na początku trochę przywodzić na myśl disneyowską Mulan – ale tylko trochę, bo nasz Samuraj jest o wiele mroczniejszy.
Cała produkcja to uczta dla oczu – piękne scenerie, mnóstwo detali, dynamiczne walki ze świetną choreografią. Dołóżmy do tego rewelacyjną ścieżkę dźwiękową i dubbing (wśród obsady jest m.in. Goerge Takei), i mamy małe dzieło sztuki.
Sama historia też nie pozostawia nic do życzenia – wciąga szybko i skutecznie. Dojrzała tematyka i mistrzowskie prowadzenie historii sprawiają, że z zapartym tchem śledzimy losy zarówno protagonisty, jak i innych osób, które spotyka na swojej drodze. Cała opowieść jest dość mroczna i brutalna, a sceny nie stronią od krwi czy nagości.
Poziom zajebistości porównywalny z Arcane.
Do obejrzenia na Netflix, 8 odcinków po ~45 min (pierwszy, godzinny odcinek do obejrzenia na YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=Cm73ma6Ibcs )