Cannibal Abduction wygląda jak niekochane dziecko z epoki pierwszego PlayStation. Miks Silent Hill, Resident Evil i Teksańskiej Masakry Piłą Mechaniczną. Znawcy taniego kina gore będą ukontentowani.
Moc wrażeń za 30 zeta, bo tyle właśnie kosztuje ten tytuł. Czy to dużo, czy to mało? Wystarczająco. Za tyle otrzymamy ok. 2-3 godzin zabawy i dwa zakończenia – czyli uczciwie. W dodatku po polsku. Chociaż tekstu nie jest jakoś super dużo.
Cannibal Abduction jest mieszanką przygodówki i horroru. Chociaż nazywanie tego tytułu horrorem jest może nieco na wyrost. Ot, takie tam przeciętne straszydełko, które całe szczęście stara się unikać jumpscarów, a cały ciężar gry utrzymywany jest przez odpowiednio gęstą atmosferę. Naszym zadaniem będzie wydostanie się z pewnego upiornego domu, do którego nieopatrznie się dostaliśmy. Przeszkadzać nam w tym będą liczne pułapki oraz zakapturzony jegomość, który kręci się po gospodarstwie. Jak nas dorwie, to koniec.
Jeśli chodzi o rozgrywkę to jest typowo jak na tego typu grę. Będziemy chodzić po domu i poznawać tajemnice jego mieszkańców. Będziemy używać znajdowanych przedmiotów, aby za ich pomocą rozwiązywać zagadki i odblokowywać sobie dalszą drogę. Skutecznie będzie nam to utrudniał inwentarz, który jest stosunkowo mały. Trzeba więc będzie kombinować i umiejętnie zarządzać ograniczonym miejscem w ekwipunku. Całe szczęście przedmiotów, których będziemy używać też jest niewiele, a ich zastosowanie jest logicznie przemyślane, dzięki czemu nie ma problemu z kwestią, czego w danym momencie trzeba użyć.
Gra do tego stopnia siedzi jedną nogą w minionej epoce, że do zapisu rozgrywki będziemy wykorzystywać porzucone tu i tam kasety VHS.
Z plusów:
- jest po polsku
- trochę czasem potrafi podnieść ciśnienie
- jest tania
- nie jest długa
Z minusów:
- nie jest długa
- sterowanie to dramat, ale podobno można się do niego przyzwyczaić
- z wyjątkiem kilku momentów pozbawiona muzyki i voiceoverów