PlayTest

Booze Masters: Freezing Moonshine – playtest

Premiera Booze Masters: Freezing Moonshine była wyczekiwana niczym najnowszy srajfon pod choinką. Co prawda w ostatecznym rozrachunku okazało się, że dostaliśmy nie srajfona, a co najwyżej Nokię 3210, która może i nie dzwoni i nie wysyła SMSów, ale za to możną nią otworzyć browara, złamać nos synowi koleżanki twojej starej albo zaimponować córce koleżanki twojej starej. Tak, czy siusiak najnowsza produkcja od Asmodev już tu jest, a ja postanowiłem się z nią zmierzyć.

Jakoś w październiku doszły mnie słuchy, że od jakiegoś czasu Asmodev pracował nad kolejnym tytułem wątpliwej jakości – poprzednia gra – Priest Simulator nadal pozostaje we wczesnym dostępie. Tym razem jednak, zamiast wyzwań związanych z prowadzeniem posługi kapłańskiej oraz nabijania się z szatanistów i chrześcijanistów zmierzymy się z prowadzeniem bimbrowniczego biznesu. Jeśli spodziewacie się, że tym razem Asmodev postanowił uderzyć w poważniejsze tony, to… jesteście w błędzie.

Zanim jednak przejdziemy dalej, rzućmy okiem na trailer tej znamienitej produkcji, by wczuć się w ten szalony klimat.

No to teraz już mniej więcej wiecie, z czym mamy tutaj do czynienia 😉

Booze Masters: Freezing Moonshine to dziwny miks gatunków. Trochę tu zarządzania, trochę symulatora druciarza, a trochę cholera wie czego. Mamy tu elementy gry przygodowej, wzbogacone o potężną dawkę abstrakcyjnego humoru oraz dużą ilość wyskokowych trunków. Gracz wciela się w postać Quelli, początkującej influencerki, która pod okiem genialnego, miejscowego bimbrownika uczy się tworzyć napoje wyskokowe, w tym najzimniejszą wódkę świata. Jest dziwnie na swój specyficzny sposób, bo panowie z ekipy Asmodev mają dość absurdalne poczucie humoru, którym mam wrażenie próbują przykryć warsztatowe braki.

– Chcieliśmy zrobić grę, w której alkohol lałby się strumieniami, ale bez popadania w patologię na poziomie studenckiego żartu. Żeby uniknąć banału, którego można by się spodziewać po naszych wcześniejszych produkcjach, postanowiliśmy pokazać nasze grzeczniejsze oblicze. Wciąż będzie zabawnie, ale z kulturką. Nie trzeba się upić, żeby było fajnie, kilka piw też robi robotę. opisuje Michał Jodłowiec, prezes Asmodev

Ta absurdalna przygoda zaczyna się całkiem zabawnie. Otóż nasza bohaterka – Quella ma dość robienia relacji z dziwnych, zapadłych dziur i nawiedzonych nor. Ostatnie jej strimy, które miłośnicy studia Asmodev zapewne pamiętają z Priesta (innej gry studia) skończyły się gównoburzą i zamknięciem konta bohaterki na pyrToku. Influencerka postanawia więc odpocząć od splendoru i udać się do innej zapadłej dziury, aby tym razem pokazać swoim fanom kawałek swojego, mało interesującego życia. Rzeczywistość okazuje się jednak zdecydowanie inna. Po przybyciu do dość osobliwego motelu wplątuje się w srogą intrygę. Poznaje dwóch oszołomów. Doktora Profesora oraz jego asystenta, którzy przetrzymywani przez ZeroKarotena (swoją drogą niezły bałwan) – dotychczasowego właściciela motelu – mają skonstruować najzimniejszą wódkę świata, a Quella ma im w tym zadaniu pomóc.

Rozgrywka w Booze Masters sprowadza się głównie do ganiania za zadaniami typu fedex i przynoszenia oszołomom różnego rodzaju zielska do eksperymentów nad wódką oraz prowadzenia zielnika, w którym będziemy hodować krzaki do produkcji trunków. W międzyczasie pouczestniczymy w dialogach z raczej suchymi i czerstwymi żartami (ach ten studencki humor), przy których czasem można nawet śmiechnąć. Przynajmniej na początku. Później to się wszystko trochę za bardzo rozmywa.

Rozgrywka utrzymana jest w konwencji streamu i tu trzeba przyznać, że cała ta otoczka łącznie z ujęciami rodem z Ukrytej Prawdy czy Dlaczego Ja to najjaśniejsze punkty tej produkcji. Jak przystało na profesjonalnego liva na ekranie przewija nam się czat – generowany oczywiście przez program, na którym możemy sobie poczytać różne – czasem niewybredne komentarze na temat tego co się dzieje na ekranie. Bardzo fajny motyw, wprowadzający dodatkowy element komediowy – jakby nam jeszcze było mało.

Mam wrażenie, że Booze Masters: Freezing Moonshine to kolejna „śmiechowa” gra zrobiona pod streamy i zapewne w takiej konwencji sprawdziłaby się najlepiej. Nawet jeśli nikt nie wpadnie, by obejrzeć takie widowisko prowadzącemu zawsze pozostanie możliwość rozmawiania z wirtualnym czatem, generowanym przez grę. Trzeba mieć też na względzie to, że jest to dość specyficzny tytuł, z kiepskim humorem i żartami niskich lotów, które nie do każdego trafią.

 

Grę do testów otrzymaliśmy od wydawcy – dziękujemy!

A tu jest link, tu sobie można kliknąć i gierkę kupić:

Steam: https://store.steampowered.com/app/1057600/Booze_Masters_Freezing_Moonshine

Kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych.

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button