Otherwar okazał się być ucieleśnieniem wszystkich cech, za które cenię sobie indyki. Nadzwyczaj grywalny, wciągający i uzależniający, ale też przystępny, z łatwo przyswajalnymi mechanikami. Chwilę po uruchomieniu gry przepadłem i oderwałem się dopiero przy ostatnim bossie. Na którego pokonanie zabrakło mi pomysłu. Nieistotne. Liczy się to, że Otherwar zapewniło mi więcej satysfakcji niż niejeden tytuł AAA. Cholernie uzależniające gówno*.
Nie jestem jakimś wielkim fanem Tower Defense, ani (o zgrozo) tym bardziej Bullet Hell. Jednakże przez te kilka godzin, które są potrzebne do ukończenia gry, bawiłem się rewelacyjnie. Budowałem kolejne wieżyczki, cieszyłem mordę, widząc, że moja taktyka się sprawdza, a kolejne hordy stworów giną pod gradem pocisków. Szkielety, czarty, nietoperze, wampiry i inne tałatajstwo ścieliło się trupem gęsto, a ja mknąłem z levelu na level, po drodze zmiatając twardych bossów, z którymi walka stanowiła spore wyzwanie. Przynajmniej sprawiedliwe i uczciwe. Nie miałem bowiem uczucia, że przegrywam tylko dlatego, że gra robi mnie w ciula. Nie, zwykle porażka wynikała ze złej strategii.
Nasza postać – aniołek – jest całkiem dobrze przygotowany, by bronić się przed najazdem potworów z piekła rodem. Można go rozwijać za pomocą prostego drzewka rozwoju i przypakowywać umiejętnościami wykupywanymi za zdobyte punkty doświadczenia. Pamperek może strzelać oraz – co jest esencją gry – budować wieże. Tych jest 10 rodzai – z czego możemy wybrać maksymalnie 5 z którymi rozegramy level. Wieże dzielą się na miotające (pociskami, laserami, rażące prundem) oraz wspomagające – ubijające nadlatujące pociski, zamrażające chwilowo demony, wytwarzające monety (za nie stawiamy kolejne wieże, im ich więcej, tym lepiej). I tak się żyje na tej wsi. Ubijamy potworki, za które dostajemy monetki, które następnie wydajemy na jeszcze więcej narządzi mordu. Proste, ba, wręcz banalne. Diabeł tkwi jak zwykle w szczegółach.
Tych zaś jest tu sporo. Szczególnie takich, które nie wpływają bezpośrednio na rozgrywkę, ale sprawiają, że jest ona jeszcze bardziej przyjemna. I tak na przykład mamy trzy poziomy trudności – którymi możemy sobie dowolnie żonglować podczas rozgrywki. Jeśli gra nam się dłuży, bo na przykład zasraliśmy wszystkie wolne sloty wieżami i jedyne, co możemy robić, to czekać i podziwiać, jak kolejne fale wrogów są zalewane gradem pocisków – możemy przyspieszyć czas.
Gra może i nie należy do najłatwiejszych, ale nie miałem wrażenia, żeby była niesprawiedliwa. Wszystkie moje potknięcia wynikały z kiepskiego planowania i skupiania się niekoniecznie na tym co akurat było najistotniejsze. Kiedy jednak przemyślałem swoją strategię, wprowadziłem do niej zmiany i wszystko jeszcze raz rozplanowałem to widać było tego pozytywne efekty.
Otherwar w zaskakujący sposób łączy gatunek Tower Defense z Bullet Hell, co stanowi ciekawą mieszankę. Wyśmienita pozycja dla miłośników wymagających solidnego, aczkolwiek uczciwego wyzwania. Wszystko to podane w wybornej, a co najważniejsze czytelnej oprawie pixelartowej, zilustrowane niezgorszą muzyką. Polecam grę jako miły przerywnik między dużymi tytułami.
Póki co w grze spędziłem ok 8 godzin, dochodząc do ostatniego bossa. Którego nota bene nie udało mi się pokonać. Stąd playtest zamiast recenzji.
Producent: kantal collective
Wydawca: Hyperstrange
* w pozytywnym znaczeniu oczywiście.
Grę do testów kupiliśmy sobie sami.
Screeny pochodzą ze Steam.
W tak zwanym międzyczasie do gry wyszedł patch dodający ENDLESS MODE!